Na południowym wybrzeżu Islandii, niedaleko laguny lodowcowej Jökulsárlón, jakieś sześć godzin jazdy od stolicy kraju, Reykjavik, znajduje się miejsce o niemal mistycznej atmosferze. Od zawsze przyciągała miłośników nietypowych atrakcji, ale od kilku lat jeszcze bardziej zyskuje na popularności za sprawą internautów żądnych umieszczenia na swoich profilach w social media pięknej fotografii z tajemniczej plaży. Nie trzeba tęgiej głowy, żeby wpaść na to, skąd wzięła się nazwa Diamentowa Plaża. Setki, jeśli nie tysiące brył lodu porozrzucanych na czarnym piasku wyglądają z daleka jak rozsypana góra drogocennych kamieni. Zatoka lodowcowa Jökulsárlón pełna jest odłamków zamarzniętej wody, które bez przerwy odpadają z ogromnej formacji Breiðamerkurjökull, będącej częścią największej czapy lodowej w Europie. Rozmiary grudek lodu są przeróżne - od małych kawałków o wielkości ludzkiej dłoni, po ogromne grudy większe od człowieka. Ale to nie wszystko, bo lodowe brylanty różnią się także od siebie barwą. Niektóre z nich są ciemnoniebieskie, inne krystalicznie białe. Zdarzają się także lekko błękitne odcienie. Jednak mistycyzmu Diamentowej Plaży nadaje w największym stopniu jeszcze inny jej element. Miejsce to zmienia się bowiem tak często, że nigdy nie wygląda tak samo dwa dni pod rząd. Jeśli przyjdziecie tam zrobić zdjęcia w poniedziałek, we wtorek zastaniecie zupełnie inną plażę. Dzieje się tak dlatego, że lodowe bryłki cały czas zmieniają swoje położenie. Do tego w ciągu nocy setki nowych odłamków wyrzucane są na czarną plażę. W ostatnich latach Breiðamerkursandur stało się bardzo popularne wśród par jako niezwykle romantyczne miejsce na ślub. Nie brakuje tutaj także instagramerów, którzy każdego dnia szturmują czarne piaski, by wykonać zdjęcie na swojego fotobloga. Jeśli zdecydujecie się na to, by odwiedzić Diamentową Plażę, sugerowany czas pobytu to około 2-3 dni. Cały jej urok polega w końcu na tym, by zobaczyć ją kilka razy, za każdym razem wyglądającą inaczej.