- O podpisaniu deklaracji współpracy z nie poinformowałem kolegów z podziemia - powiedział Michał Boni. Boni opowiadał, że pod koniec sierpnia 1985 r. do mieszkania jego przyszłej żony w związku z jej działalnością opozycyjną weszła Służba Bezpieczeństwa. On sam szantażowany, poddany presji związanej z zagrożeniem, "że trzyletnia dziewczynka trafi do milicyjnej izby dziecka" podpisał dokumenty. - Ponieważ byłem w innym formalnym związku, w obawie, że będę narażony na plotki i informację o zdradzie małżeńskiej, po rozwiezieniu nas w różne miejsca, przy szantażu podjąłem decyzję, bojąc się, podpisania deklaracji współpracy z SB - mówił Boni. - Miałem świadomość, że podpisałem uciekając przed strachem, ale także z myślą o bliskich i nie traktowałem tego zobowiązania jako czegoś poważnego. Błąd jaki popełniłem polegał na tym, że po wypuszczeniu z aresztu nie poinformowałem swoich kolegów ze struktur podziemnych o podpisaniu tej deklaracji - wyznał. Po 1987 roku odbywałem kilkuminutowe rozmowy z funkcjonariuszami SB - dodał. - Jest mi wstyd i żałuję - żyłem z lękiem przed utratą twarzy - powiedział na konferencji prasowej w Sejmie. - O swojej przeszłości poinformowałem już - powiedział dziennikarzom Michał Boni.