Dzisiaj Błochowiak w specjalnym oświadczeniu przeprosiła za swą "niefortunną wypowiedź". "Użyłam niefortunnych słów w nawiązaniu do licznych dowcipów na temat 'czerwonych skarpetek'" - przyznała posłanka. Zaznaczyła, że nie ma żadnych uprzedzeń w stosunku do homoseksualistów. Przeciwko słowom posłanki zaprotestowała m.in. pełnomocnik rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn Izabela Jaruga-Nowacka (UP). W liście do Błochowiak zwróciła uwagę, iż członkini sejmowej komisji śledczej swoją wypowiedzią naruszyła godność wielu osób. Dodała, że wierzy, iż Błochowiak nie miała zamiaru obrazić homoseksualistów. Minister napisała m.in.: "Tego typu określenie pozostaje w dysonansie z dotychczasową Pani postawą, posłanki SLD, a więc osoby, dla której prawa człowieka są niewątpliwie wartością nadrzędną". Sekretarz generalny SLD Marek Dyduch, który był gościem Salonu Politycznego Trójki, uznał za "żenujące" uwagi Błochowiak o osobach chodzących w kolorowych skarpetach. Dyduch, w odpowiedzi na pytanie, czy wstyd mu za posłankę Błochowiak, podkreślił: "Faktycznie, moim zdaniem, bardzo frywolnie wyraziła opinię. I słowo, które (padło) w czasie przesłuchania, ono szkodzi też sprawie, którą my prowadzimy w ustawie o wolnościach seksualnych". Dyduch nie wykluczył, że klub SLD zajmie stanowisko w sprawie wypowiedzi Błochowiak. Niefortunne zdanie wyrwało się Błochowiak, gdy podczas wczorajszego przesłuchania zapytała Adama Michnika o szczegóły dotyczące jego rozmowy z Lwem Rywinem, m.in. kiedy włączono magnetofony w gabinecie Michnika i kiedy zamówiono poczęstunek. Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" tłumaczył, że wiele tych szczegółów było - z jego punktu widzenia nieistotnych. "Zapewnić mogę, że jutro pani nie będzie pamiętała, jaką pani dzisiaj piła wodę mineralną, bo to dla pani nie jest istotne" - dodał przesłuchiwany. "Ale, gdyby dzisiaj przy tej wodzie mineralnej Lew Rywin poprosił mnie o 17 milionów dolarów - na pewno bym pamiętała" - odparła posłanka. "I pamiętałaby pani, w jakich Lew Rywin był skarpetkach?" - ripostował Michnik. Gdy szef komisji Tomasz Nałęcz (UP) chciał zareagować na tę wymianę zdań, Błochowiak dodała: "nie wiedziałam, że tak się tam panowie poznawaliście". "Pani poseł, to już było naprawdę poniżej pasa" - skomentował Michnik. "No, bo skarpetki..." - broniła się Błochowiak. Michnik na to: "kolorowe skarpetki były symbolem walki ze stalinizmem. Wszyscy bikiniarze chodzili w kolorowych skarpetkach". "Mówi się, że pedały też" - tak posłanka SLD nawiązała do anegdoty Michnika. Jej wypowiedź wywołała śmiech na sali i reakcję Michnika: "Pani poseł, ja protestuję, to jest tak politycznie niepoprawne (...), że pani w taki (...) sposób nazywa pewną grupę mniejszości seksualnej" (niektórych fragmentów wypowiedzi nie dało się usłyszeć, gdyż mikrofon Michnika był w tym momencie wyłączony - red.). Jeszcze wczoraj, zaraz po obradach komisji, posłankę SLD starał się usprawiedliwić Tomasz Nałęcz (UP). Zapewnił, że Błochowiak jest jedną z ostatnich osób, które w emocjonalnym odruchu dokonywałyby jakichś deklaracji ideologicznych. "To było świadectwo stresu, w jakim pani poseł funkcjonowała, a nie dowód jej przekonań" - powiedział szef komisji śledczej. Wczorajsza wpadka pani poseł Błochowiak, określającej homoseksualistów pedałami, była wielce niestosowna (...), zła, niedobra - mówił dziś rano gość RMF Ryszard Kalisz, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego SLD. więcej na ten temat