Żaden ze skazanych nie przyznał się do winy. Aung San Suu Kyi powiedziała, że dwóch dziennikarzy Reutera może odwołać się od wyroku, a ich uwięzienie nie ma nic wspólnego z wolnością wypowiedzi. "Zastanawiam się, czy wiele osób przeczytało uzasadnienie wyroku, który nie ma nic wspólnego z wolnością wypowiedzi; ma związek z ustawą o ochronie tajemnicy państwowej" - powiedział Suu Kyi na Światowym Forum Ekonomicznym ASEAN w Hanoi odpowiadając na pytanie moderatora forum. "Jeśli wierzymy w praworządność, oni mają prawo odwołać się od wyroku i wykazać, dlaczego wyrok był błędny" - dodała. Dziennikarza badali sprawę masakry Rohingjów Międzynarodowa opinia publiczna potępiła skazanie dwóch dziennikarzy Reutersa, 32-letniego Wa Lone, i 28-letniego Kyaw Soe Oo, po tym jak zostali uznani za winnych złamania przepisów o tajemnicy państwowej. Dziennikarze zostali aresztowani pod zarzutem posiadania tajnych dokumentów; badali wówczas sprawę masakry Rohingjów w stanie Rakhine (Arakan) na zachodzie Birmy dokonanej przez birmańskie wojsko, siły bezpieczeństwa oraz ludność cywilną. W procesie obaj zeznali, że podczas pierwszych przesłuchań byli brutalnie traktowani. Dziennikarze Reutera byli oskarżeni o złamanie przepisów o tajemnicy państwowej, za co groziło im do 14 lat więzienia. Obaj zapewniali, że stosowali się do zasad etyki dziennikarskiej. Po aresztowaniu powiedzieli swoim bliskim, że zostali zatrzymani, gdy w restauracji w Rangunie dwaj nieznani im policjanci wręczyli im jakieś dokumenty. Wcześniej sąd odmówił wstrzymania procesu, mimo że policjant wezwany w charakterze świadka obrony zeznał, że jego przełożony wydał mu rozkaz podrzucenia dziennikarzom dowodów przestępstwa. Po tych zeznaniach funkcjonariusz trafił do więzienia za naruszenie zasad pracy w policji, a jego rodzinę wyrzucono z domu, w którym mieszkali z racji jego zawodu. Agencja AP wskazywała, że część pozostałych zeznań była wewnętrznie sprzeczna, a dokumenty przedstawione jako dowód w sprawie przeciwko dziennikarzom nie sprawiały wrażenia poufnych ani zawierających wrażliwe dane. Oskarżeni deklarowali, że nie próbowali uzyskać tajnych dokumentów ani nie byli świadomi ich posiadania. W wyniku prowadzonej przez birmańskie wojsko operacji wymierzonej w muzułmanów Rohingja do sierpnia 2017 roku z kraju uciekło ok. 700 tys. przedstawicieli tej mniejszości, głównie do sąsiedniego Bangladeszu. W opublikowanym w ubiegłym tygodniu raporcie śledczy ONZ uznali, że birmańska armia dokonała masowych zbrodni z "zamiarem ludobójstwa", a naczelnego dowódcę i pięciu generałów należy osądzić za zorganizowanie najcięższych przestępstw. Władze w Rangunie odpierają te zarzuty. Przedstawiciel Human Rights Watch na Azję Phil Robertson mówił w zeszłym tygodniu, że Kyaw Soe Oo i Wa Lone "nigdy nie powinni byli trafić do sądu, bo wykonywali swoją pracę, najwyraźniej jednak rządowi zależy przede wszystkim na tym, by ten proces wykorzystać do zastraszenia birmańskich mediów". (PAP)