Sześciu z siedmiu żołnierzy - zatrzymanych w związku z akcją, w której zginęli cywile - prokuratura wojskowa postawiła zarzuty zabójstwa ludności cywilnej. Grozi im co najmniej 12 lat więzienia. Jak podała w środę prokuratura, żołnierze potwierdzili ostrzelanie wioski i przyznali, że nie było to następstwo wymiany ognia z talibami. - Znajdowanie się przez dłuższy czas w sytuacji stresowej i wcześniejszy atak na konwój mogły wywołać jakąś reakcję łańcuchową, która doprowadziła do tragedii - dodał. Zastrzegł jednocześnie, że z formułowaniem bardziej konkretnych wniosków, trzeba poczekać na wyniki postępowania i werdykt sądu. - Problemem pozostaje, czy żołnierze działali z własnej inicjatywy, czy nie i dlaczego doszło do ostrzału wioski jeśli nie było ku temu powodów - mówił Bilski. Według Bilskiego, tego typu tragedie niestety zdarzają się w warunkach działań bojowych, są "wpisane w ich ryzyko". Jak przypomniał, do podobnych sytuacji dochodziło np. podczas wojny w Wietnamie, a w Afganistanie takie błędy popełniali już Amerykanie, Holendrzy. - To nie jest tak, że taka tragiczna sytuacja przydarzyła się jedynie Polakom - powiedział Bilski. Dodał, że żołnierzom na misjach koniecznie należy zapewniać wsparcie psychologiczne, ale "nawet najlepsi psychologowie nie zagwarantują pełnej ochrony przed takimi zdarzeniami". Zaznaczył jednocześnie, że "trzeba pamiętać, iż NATO wydało oficjalne rozkazy, które nakazują żołnierzom wycofywać się z potyczek, jeśli walka miałaby powodować zagrożenie dla ludności cywilnej". Jednak, jak dodał, często decyzje muszą być podejmowane "w ułamku sekundy, pod dużym stresem" i niekiedy może dochodzić do tragedii.