Z majówki wróciłam już w sobotę wieczorem. Nie dlatego, żeby mi się jakoś specjalnie śpieszyło. Słowacja okazała się przemiłym miejscem do leniwego wypoczynku na łonie natury, zajadając smażony "syr" i kupując "zieleniny" u miłej pani w sklepie (w Słowacji miłe sprzedawczynie to normalka, swoją droga nie wiem czemu oni nas tak lubią, ale z obserwacji mojej i moich znajomych wynika, że bardzo). Wyjechaliśmy jednak wcześniej ze strachu... przed korkami. I nie myliliśmy się bardzo, już w sobotę na Zakopiance była tragedia, nie mówiąc o tym co się działo w niedzielę. Brak pracy, bezrobocie, niskie zarobki, biadolimy. Hmm, zastanawia mnie, skąd kupujemy więc te nietanie samochody i tankujemy je do pełna?:) Od lat obserwuję to zjawisko, i wydaje mi się, że jest dobrym wskaźnikiem zamożności społeczeństwa. Stanie w korku jest czasami inspirujące:) ZnajomaZnajomych