Urzędnicy komisji dopiero po pewnym czasie odkryli, że polscy negocjatorzy nagrywali przebieg rozmów na magnetofon. Byli zaskoczeni, bo mogło to jedynie świadczyć o braku zaufania do strony unijnej lub o zamiarze wykorzystania przeciwko Brukseli zarejestrowanych słów. Fischlerowi nie podobało się ponadto, że przewodniczący polskiej delegacji, wiceminister finansów Krzysztof Ners, uznał w rozmowie z prasą, że przygotowania do przyjęcia pomocy unijnej zostały zakończone. Oskarżał natomiast stronę unijną o stosowanie zbyt skomplikowanych procedur przy programowaniu pomocy. Skąd ta nerwowość? Otóż program SAPARD miał być uruchomiony już dwa lata temu, a teraz obie strony - tak Polska, jak i Komisja Europejska - zrzucają na siebie winę za opóźnienia. Posłuchajcie też relacji naszej korespondentki w Brukseli Katarzyny Szymańskiej-Borginon: