Nawet jednak ci, którzy spotykają się z rodziną, coraz częściej nie mają czasu ani głowy do przygotowywania wymyślnych potraw według od dawna zapomnianych tradycyjnych przepisów. Najczęściej więc kupują indyka z borówkami w pobliskim supermarkecie albo zamawiają stolik w restauracji. Prócz indyka w Wigilię jada się dziczyznę, pasztet z gęsich wątróbek, ostrygi, czasem homara albo specjalną świąteczną kaszankę z rodzynkami, a popija się to wszystko szampanem. O poście dawno tu nikt nie słyszał. Obowiązkowe jest ciasto z kremem zwane polanem, bo przypomina kawałek drewna do palenia w kominku. Ale coraz częściej zastępują je lody, którym producenci nadają taki sam kształt i nazwę. Tradycyjnie jada się też słodką bułkę - w kształcie becika z lukrową figurką Jezuska - wciąż uważaną przez dzieci za wymarzony rarytas. W ogóle w wielu rodzinach ważniejszy od wigilijnej kolacji jest obiad w pierwszy dzień świąt - i zarazem ostatni, gdyż wolny od pracy jest tylko 25 grudnia. Święta to dla wielu mocno "zlaicyzowanych" Belgów jedyna okazja w roku, żeby zajrzeć do kościoła. Wtedy też przypominają sobie kolędy, bowiem w domach nikt już ich nie śpiewa. Choinka jest obowiązkowa podobnie jak w Polsce, ale zwykle ubiera się ją dużo wcześniej - na początku grudnia. Pod nią pojawiają się prezenty, które w zasadzie wolno rozpakować dopiero o północy. Koło choinki stoi też często szopka z figurkami Świętej Rodziny, trzech królów, aniołów, pasterzy i zwierząt, a ci, którzy mają własny ogródek, czasem wystawiają oświetloną choinkę i szopkę przed dom. Zobacz nasz świąteczny raport: "Hej kolęda, kolęda..."