Takie są najważniejsze zapisy w projektach nowelizujących kodeks pracy, nad którymi pracują komisja "Przyjazne państwo" i Senacka Komisja Ustawodawcza. Projekty ustaw wprowadzających te zmiany trafią do Sejmu jesienią. Według nowych zasad będzie_my pracowali prawdopodobnie od początku 2009 r., bo projekty mają już poparcie i pracodawców, i związkowców. - Zgadzamy się na karanie osób porzucających pracę, pod warunkiem że kara spotka też tych, którzy bez skrupułów wyrzucają pracowników _- deklaruje Maciej Jankowski, wiceprzewodniczący Solidarności. Obie strony chcą bardziej rygorystycznego prawa, chociaż każda z innych powodów. Projekt "Przyjaznego państwa" dyscyplinuje nieodpowiedzialnych pracowników. Dla przedsiębiorców samowolne porzucanie pracy stało się plagą. - Kiedy w 2004 r. Polacy masowo zaczęli emigrować, codziennie dostawaliśmy po kilka sygnałów od pracodawców, że nagle zniknęła część załogi i grozi im bankructwo - mówi Jacek Męcina z PKPP Lewiatan. W Stoczni Szczecińskiej na 5 tys. zatrudnionych pracowników w 2006 r. pracę porzuciło aż 1,3 tys. osób. Jednak większa dyscyplina w pracy ma obowiązywać także szefów i pracodawców. Zajęła się tym Senacka Komisja Ustawodawcza. Pracuje ona nad zapisami, które pozwolą niesłusznie zwolnionemu pracownikowi uzyskać od pracodawcy odszkodowanie sięgające nawet trzymiesięcznej pensji. Jeśli odszkodowanie nie pokryje szkód wynikających z nagłego wyrzucenia z pracy, pokrzywdzony będzie mógł się ubiegać o dodatkową rekompensatę przed sądem cywilnym. Posłowie i senatorowie planują radykalnie zmienić kodeks pracy. Z jednej strony chcą karać pracowników, którzy z dnia na dzień porzucają miejsce pracy. Z drugiej - dają im możliwość walki o odszkodowanie, gdy ich szefowie bezpodstawnie pozbawią ich etatu. Zmian w przepisach możemy spodziewać się na początku 2009 roku. Porzucanie pracy to dziś prawdziwa plaga w polskich firmach. - Ludzie odchodzą z dnia na dzień, gdy tylko dostaną lepszą propozycję - mówi Witold Polkowski z Konfederacji Pracodawców Polskich. - Szczególnie dotyczy to fachowców, na których popyt wciąż rośnie. Dla małych i średnich firm taka dezercja pracowników oznacza problemy z realizacją zawartych wcześniej kontraktów, a często wręcz bankructwo. Krzysztof Włodek, szef firmy budowlanej KMK z Tarnowa twierdzi, że w 2004 r., gdy zaczęła się masowa emigracja robotników do Wielkiej Brytanii, fachowcy odchodzili niemal każdego tygodnia. Wiele małopolskich firm budowlanych upadło. - Ludzie popracowali chwilę i znikali. Albo werbowały ich zagraniczne firmy, albo miejscowi przedsiębiorcy zarządzający dużymi i prężnymi konsorcjami budowlanymi - opowiada Włodek. On sam przetrwał, bo płacił wysokie pensje. Ani Ministerstwo Pracy, ani GUS nie potrafią dziś oszacować, ilu pracowników bez uprzedzenia porzuca swoje miejsca pracy. Wiadomo tylko, że najwięcej ich jest w firmach z branży budowlanej, meblarskiej, a także w handlu. Dziś pracodawca może nielojalnemu fachowcowi wytoczyć sprawę w sądzie i zażądać odszkodowania. Nikt jednak tego nie robi, bo szkoda na to czasu i pieniędzy. Przy niewydolności polskich sądów sprawy toczyłyby się latami. Co więcej, pracodawca musi wystawić takiemu pracownikowi wypowiedzenie, dostarczając je do rąk własnych zatrudnionego wraz ze świadectwem pracy. Jeśli tego nie zrobi, nadal będzie musiał opłacać za niego składki na ubezpieczenia społeczne. Ale to i tak nie wszystkie koszty. Jeśli pracownika nie będzie w firmie do 30 dni, należy mu się ekwiwalent za urlop, a jeżeli w tym czasie umrze, jego rodzinie przysługuje pośmiertna odprawa. W dodatku okres nieobecności wlicza się do stażu, od którego zależą uprawnienia pracownicze. - To jest chora sytuacja, bo pracownik jest za bardzo uprzywilejowany, a pracodawca dostaje baty. Chodzi nam o zrównanie ich pozycji w kodeksie pracy - mówi Hanna Zdanowska, posłanka_PO i członkini komisji. Dlatego komisja proponuje, by wszyscy, którzy porzucają pracę, płacili do 5 tys. zł odszkodowania. Decyzje w takich sprawach podejmowałyby sądy. Dla pracodawcy najważniejsze byłoby jednak to, że jeśli pracownik zniknie i nie może podpisać wypowiedzenia, stosunek pracy ustałby samoistnie. Skończyłoby się więc wypłacanie ekwiwalentów i odpraw. Senatorowie z komisji ustawodawczej dla równowagi chcą jednak wprowadzić też przepis, który nakaże pracodawcom wypłacać dodatkowe rekompensaty dla zwalnianych bezpodstawnie pracowników. Chodzi np. o mobbing albo o fikcyjną likwidację stanowiska pracy. Dziś firmy mają płacić zatrudnionym odszkodowania w wysokości trzech miesięcznych pensji. Jeśli nowe przepisy wejdą w życie, to zwolniony pracownik będzie mógł domagać się rekompensaty np. za utratę prawa do wcześniejszej emerytury albo utracone nagrody jubileuszowe. Eksperci szacują, że w niektórych przypadkach odszkodowania mogą sięgnąć nawet 500-600 tys. zł. Jednak aby uzyskać taką rekompensatę, zwolniony pracownik będzie musiał wnieść sprawę do sądu cywilnego. Istnieje jednak ryzyko, że przepis ten z czasem obróci się przeciwko zatrudnionym. - Wysokie kary mogą sprawić, że małe firmy po zapłaceniu rekompensat zbankrutują - mówi Maciej Jankowski, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność. - A to oznacza, że pozostali pracownicy tej spółki stracą pracę. Nowe przepisy mogą w tym przypadku uderzyć głównie w małych przedsiębiorców, bo duża firma odszkodowanie w wysokości trzech pensji zapłaci bez problemu. Związkowcy obawiają się też, że pracodawcy, nie chcąc płacić kar, będą woleli podpisywać umowy na czas określony. Zwłaszcza że prawo nie precyzuje, na jak długo mogą być one zawarte. - Proponowane w kodeksie pracy zmiany wprowadzają pewną równowagę w prawach przełożonego i podwładnego - przyznaje prof. Jerzy Wratny, ekspert prawa pracy. Obecnie jest ona mocno zachwiana - na korzyść pracownika. W 2009 roku pracownik, który porzuci pracę, zapłaci do 5 tys. zł kary i nie będzie mu przysługiwał ekwiwalent za zaległy urlop, a czas jego nieobecności nie będzie wliczany do czasu pracy. Jeśli umrze w tym czasie, jego rodzina nie dostanie pośmiertnej odprawy. Dziś bezprawnie zwolniony pracownik może domagać się przywrócenia do pracy lub odszkodowania w wysokości 3 miesięcznych pensji.W przyszłym roku będzie mógł domagać się pokrycia przez pracodawcę szkód, jakie poniósł w wyniku zwolnienia. Po nowym roku pracownicy będą bardziej przywiązani do swojego szefa. Jeśli porzucą pracę, zapłacą dotkliwą karę