Wysłannicy RMF są na pierwszej linii frontu pod Basrą. Nie wiadomo do końca, jaka jest sytuacja w oblężonym przez brytyjskie wojska mieście. Jeszcze niedawno z Basry uciekały tłumy uchodźców, teraz więcej osób wraca do miasta, niż z niego wyjeżdża. Powracający najczęściej wiozą warzywa i owoce, zakupione w pobliskich wioskach. Dla brytyjskich żołnierzy sytuacja jest jasna - ludziom najbardziej brakuje normalnego życia. Nie chcą dłużej żyć w ostrzeliwanym mieście. Jednak wielu Irakijczyków, z którymi rozmawiali reporterzy RMF, twierdzi, że w mieście toczy się normalne życie. - Sytuacja nie jest zła. Bronimy się. Wody trochę brakuje, ale jedzenia pod dostatkiem. Rząd zagwarantował nam zapasy na następne 6 miesięcy - zapewniał inżynier budowlany, którego dziennikarze RMF spotkali na drodze do miasta. Z pewnością Brytyjczycy nie zamierzają zdobywać w tej chwili tego drugiego co do wielkości miasta irackiego. Dwa tygodnie po rozpoczęciu wojny w Basrze wydaje się, że mało kto wie, jak ją poprowadzić dalej.