Tuż po rozpoczęciu ataku dziennikarzom nakazano opuszczenie budynku ministerstwa informacji, jedynego miejsca w Bagdadzie, skąd można nadawać relacje. Reporter RMF Jan Mikruta był w tym czasie na pozycjach armii irackiej w południowo-wschodniej dzielnicy Dora. Reporterom pokazano okopy i gotowych do walki żołnierzy. Po pierwszych eksplozjach wojskowi zaczęli jednak nerwowo przeładowywać broń i kazali dziennikarzom natychmiast odjeżdżać. W stolicy Iraku nie ma jednak żadnych oznak paniki. Przeciwnie, coraz więcej osób otwiera sklepy, znów zaczynają działać bazary. Po pierwszych trzech nocnych nalotach mieszkańcy Bagdadu chyba uwierzyli, że w ciągu dnia nic im nie grozi. Nawet po dzisiejszych, dziennych wybuchach ulice nie opustoszały. Po 12. reporterom pozwolono wrócić na dach ministerstwa informacji.