W ciągu ostatnich dwóch dekad Irak prowadził dwie wojny (z Iranem i z koalicją kilkudziesięciu krajów po agresji na Kuwejt) - obie sprowokował i obie przegrał. Tę drugą państwo Husajna prowadziło zaledwie 12 lat temu. Dziś - jak donoszą korespondenci RMF - w Bagdadzie nie widać typowych śladów wojny: zniszczonych budynków, czy śladów po pociskach na budynkach. Wszystko Irakijczycy bardzo szybko odbudowali, bo przecież tamtejsza propaganda twierdzi, że Irak wojnę wygrał. Władze głoszą, że Gwardia Republikańska zatrzymała na pustyni amerykańskie czołgi i wyparła najeźdźców z Iraku. O samej Pustynnej Burzy w Iraku mówi się tylko jako o walce z agresorem. O podbiciu Kuwejtu przez irackie oddziały w ogóle się nie wspomina. Najbardziej widocznym śladem wojny jest poziom życia Irakijczyków. Oficjalna pensja nauczyciela w Bagdadzie to równowartość 7 - 8 dolarów. Za tę sumę można przeżyć najwyżej kilka dni, dlatego większość ludzi korzysta z pomocy ONZ. Co miesiąc otrzymują przydziały mąki, herbaty i cukru. Międzynarodowa pomoc pozwala utrzymać ceny żywności na niskim poziomie. Mimo to w Iraku umieralność dzieci poniżej 5. roku życia należy do najwyższych na świecie, a jedna czwarta dzieci jest stale niedożywiona. Władze irackie twierdzą, że to skutek sankcji nałożonych po inwazji na Kuwejt. Biedę Irakijczyków widać tym bardziej, gdy obserwuje się przepych pałaców Husajna czy budynków rządowych.