Dyskusja o wpływie telewizji na dzieci trwa od lat. Nie przeszkadza to nadawcom uruchamiać coraz to nowych kanałów dla najmłodszych. Co więcej, kierują oni swoją ofertę już nawet dla niemowląt. Niemowlę też widz Kilka dni temu ruszył pierwszy w Stanach Zjednoczonych kanał dla dzieci, które nie ukończyły jeszcze trzeciego roku życia. Nowy kanał o nazwie BabyFirst TV nadaje przez 24 godziny na dobę. W swojej ramówce posiada ponad 38 różnych audycji, nie zawiera reklam i kosztuje zaledwie 10 dolarów miesięcznie. Poza obrazkami skierowanymi wyłącznie do niemowlaków, na ekranie pojawiają się napisy, które instruują rodziców jak postępować i co mówić do dziecka podczas audycji, by wzmocnić wzajemne interakcje. Direct TV - stacja, na której antenie pojawił się kanał BabyFirst TV, zapewnia, że służy on bardziej nauce niż rozrywce. Przytacza też wyniki badań, które wskazują, że aż 68 proc. dzieci poniżej drugiego roku życia ogląda telewizję. Klucz do sukcesu Kurę znoszącą złote jajka odkryła jednak wcześniej telewizja BBC. Jako pierwsza przewidziała, że nowym targetem powinna być najmłodsza widownia i natychmiast przeszła do ofensywy. Po wnikliwych badaniach przeprowadzonych na brytyjskich dzieciach, wystartowała ze słynnymi już na całym świecie Teletubbisiami, które od 10 lat władają wyobraźnią dzieci na całym świecie. Serial jest tak popularny, że emituje go 85 kanałów telewizyjnych w 35 językach. Teletubbisiom nie szkodzą nawet oskarżenia o szerzenie homoseksualizmu czy stwarzanie psychodelicznego klimatu, określanego jako "narkotykowy trip dla niemowlaków". Kluczem do sukcesu okazało się dostosowanie charakteru bohaterów serialu do psychiki najmłodszych odbiorców. Teletubbisie znajdują się dokładnie na tym samym poziomie rozwoju co ich widzowie. Uwielbiają się bawić, słuchać i oglądać. Niewiele mówią, niewiele też potrafią. Naukowcy, których opinie przytacza tygodnik "Polityka", wyraźnie podkreślają, że Teletubbisie to pierwsze w historii kultury masowej zjawisko, z którego uporządkowaniem mają problem głównie dorośli. Rodzice, których dzieci oglądają brytyjski serial zachodzą w głowę jak to możliwe, że ich pociechy, wbrew wszelkim podręcznikom wychowawczym, mogą skupić swoją uwagę na jednej czynności, którą w tym przypadku jest niemal hipnotyczne oglądanie serialu. Dysonans szybko jednak znika, bo zszokowany rodzic szybko dostrzega niewymierne korzyści płynące z takiej sytuacji. Godzina lub dwie błogiej ciszy tłumią wszelkie wątpliwości co do zagrożenia, jakie może nieść ze sobą przesiadywanie przed telewizorem. Byle nie przesadzić Amerykańska Akademia Pediatrów bije jednak na alarm, podkreślając, że oglądanie telewizji przez tak małe dzieci może wyrządzić im znaczne szkody. Wtórują jej psychologowie dziecięcy, którzy są w stanie jednym tchem wymienić szkody, jakie telewizja wyrządza dzieciom. Po pierwsze, utrudnia ona rozwój wyobraźni zaśmiecając ją i narzucając dziecku określone gusta. Po drugie, zmusza dziecko do bezruchu, co może i cieszy zmęczonego rodzica, ale dla jego pociechy jest niezwykle szkodliwe. Małe dziecko powinno bowiem jak najwięcej czasu spędzać na zabawach na świeżym powietrzu. Jego rozwój musi być ponadto stymulowany poprzez różnicowanie zajęć. Po trzecie, obciąża je emocjonalnie, ponieważ dziecko nie jest w stanie odróżnić prawdy od fikcji. Wierzy, że to, co widzi w telewizji, dzieje się w rzeczywistości. W przeciwieństwie do dorosłych nie jest ono w stanie zachować do tego dystansu. Ale telewizja może być także dobrym dodatkiem w procesie wychowawczym. Czasami można w niej znaleźć coś wartościowego i właśnie takie programy mogą pomóc rodzicom. Oglądając je razem z dzieckiem, rodzice mogą komentować to, co się dzieje, dyskutować o cechach charakteru występujących postaci. Jednym słowem mogą skłaniać dziecko do myślenia. Niezbędne jest tu jednak dostosowanie czasu poświęcanego telewizji do wieku pociechy. Dwulatek może spędzać przed ekranem maksymalnie 20 minut dziennie. Trzylatkowi nie zaszkodzi pół godziny. Dawka bezpieczna dla przedszkolaka to maksimum godzina. Rodzice wydają się być w kropce. Z jednej strony patrzą z niepokojem na ciekawość, z jaką ich dzieci wpatrują się w szklane okienko, z drugiej doceniają nawet najkrótszą chwilę spokoju wywołaną emisją ulubionego programu ich pociech. Walka z telewizją dla najmłodszych wydaje się z góry przegrana. Wiedzą o tym sieci telewizyjne, które ostrzą sobie zęby na najmłodszych widzów. Jakub Kwiatkowski