Biały Dom wyraził oburzenie i uznał atak za "absolutnie niedopuszczalny". - Policja ustawiła blokadę na drodze, zatrzymała samochody, przebiła opony, wyrwała mojemu personelowi telefony, a weterani wojenni (zwolennicy prezydenta Roberta Mugabe) zagrozili, że spalą wozy z ludźmi w środku, jeśli ci nie wysiądą i nie pójdą z nimi na pobliski posterunek - powiedział McGee. - Uważam, że to było inspirowane z samej góry - oznajmił ambasador. Dodał, że kontaktuje się z zatrzymanymi przez telefon komórkowy. Rzecznik ambasady USA Mark Weinburg powiedział, że dyplomaci wracali ze spotkania z ofiarami przemocy politycznej. Dodał, że w konwoju jechało pięciu Amerykanów, czterech Brytyjczyków i trzech obywateli Zimbabwe. Sześć godzin po zatrzymaniu są oni wciąż więzieni. Rzecznik policji Wayne Bvudzijena zaprzeczył, by policjanci grozili dyplomatom. Jak zapewnił, próbowali oni ich uratować przed rozwścieczonym tłumem. "To niefortunne, jeśli dyplomaci zachowują się jak przestępcy i wypaczają informację. To bardzo smutne" - oświadczył. Zatrzymany w środę przez policję przywódca opozycji w Zimbabwe Morgan Tsvangirai został po ośmiu godzinach zwolniony bez postawienia zarzutów. Kierującego opozycyjnym Ruchem na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) Tsvangiraiego zatrzymano w czasie prowadzenia kampanii przed drugą turą wyborów prezydenckich. Odbędzie się ona 27 czerwca, mimo że opozycja utrzymuje, iż jej kandydat już w pierwszym terminie zdobył ponad 50 proc. głosów, niezbędnych do objęcia urzędu.