Liczba brytyjskich studentów decydujących się na studia w USA rośnie. Amerykańskie college agresywnie walczą o zamorskich aplikantów. Co ich tam przyciąga? Studia w Stanach Zjednoczonych różnią się od europejskich innym podejściem do wyższego wykształcenia. Zamiast skupić się wyłącznie na jednym temacie, który po zakończeniu będzie naszym zawodem, za Oceanem uzyskać dyplom to również dotknąć innych dziedzin, z jakimi wykształcona osoba powinna mieć do czynienia. Tamtejszy student ma do dyspozycji setki przedmiotów oferowanych w ramach zajęć. Wyłącznie od niego zależy, na które się zdecyduje. Każdego lata przysyłana jest tzw. 'Blue Book", książka z której wybiera się interesujące nas wykłady. Niezależnie od tego jak dziwacznie i lekko mogą się nazywać, należy podejść do nich poważnie, bo kończą się egzaminami. Średniowieczna Islandzka Literatura, Planowanie Nowoczesnej Amerykańskiej Przestrzeni Miejskiej, Obecność Gejów i Lesbijek w Sztuce XX wieku, wszystko jest traktowane równie serio. W każdym semestrze po 6-8 egzaminów, ocena każdego wpływa na końcową notę na dyplomie. W Anglii student zdaje egzamin na koniec trzeciego roku i ma więcej luzu. Jednak brytyjscy studenci w Ameryce nie siedzą non stop nosem w książkach. Sporo czasu zabierają im zajęcia idące równolegle z przedmiotami wiodącymi, co działa niezwykle stymulująco i odświeżająco. Biegają więc z zajęć sportowych na próbę sztuki wystawianej przez nich w teatrze, na śpiew w zespole muzycznym lub zajmują się działalnością charytatywną. Grają w drużynie polo na wodzie, występują jako komedianci. To najczęściej jedyny moment, by móc sprawdzić się w tak wielu dziedzinach. Młody człowiek kształtowany w ten sposób, ma dużo szersze horyzonty i inne nastawienie do życia. Celem amerykańskiego kształcenia jest zdobycie dużej liczby doświadczeń pozaszkolnych, zwłaszcza w najbardziej elitarnych placówkach. W USA student powinien dokonać jak najwięcej intelektualnych odkryć, a w UK przygotować się do czekającej na niego zawodowej kariery. Roczne czesne na Wyspach Brytyjskich wynosi 10 tysięcy funtów i ma ulec podwyżce. W Stanach zdobywanie wiedzy również do tanich nie należy. Minimalne opłaty za roczne wykłady i zakwaterowanie wynoszą 22 tys. funtów. W Yale czy w Harvardzie - 32 tys. i stale rosną. Finansowa sytuacja przeciętnego żaka pogorszyła się w ostatnich latach. Około 2/3 amerykańskich absolwentów na debecie ma 15 tys. funtów. Większość spłaca je 10 lub więcej lat, niektórzy nawet 20. Sylwia Milan, Daily Telegraph