Niestety nie wierzę w to, żeby rząd Belki mógł wprowadzać jakieś reformy. Nawet jak przetrwa, będzie miał za słabe poparcie. To może dać tylko nowe rozdanie w wyniku wyborów. Ale póki co ważne jest, żeby robiąc swoje polityczne przepychanki nie popsuli tego dobrego, co zaczyna się dziać w gospodarce. Może więc, paradoksalnie, nie ma niczego złego w tym, że zajmują się sami sobą, a sprawy porządkować będzie już następny Sejm. Wszystkie sondaże wskazują, że po nowych wyborach mocno przebudowałaby się scena polityczna. Mielibyśmy chyba dwie silne partie, PO i Samoobronę, i trochę reszty (SLD, SdPl, PSL i oczywiście PiS). W ten sposób na polskiej scenie politycznej odzwierciedliłby się zasadniczy podział społeczny pomiędzy tymi, którzy nie boją się modernizacji, a tymi którzy się jej boją. Ten podział dotychczas obecny był bardziej w społeczeństwie niż polityce. W tym sensie scena polityczna po wyborach stałaby się bardziej "prawdziwa". Andrzej Rychard jest socjologiem z Instytutu Socjologii i Filozofii PAN.