D'Amato podkreślił jedynie, że hakerzy nie dostali się do bazy danych o 23 milionach klientów AOL. Jego zdaniem, atak był podobny do rozprzestrzeniania się wirusa "I love you" - jednak nieporównywalny w skali. "I love you" sparaliżował w ubiegłym miesiącu miliony komputerów. Hakerzy mogli penetrować sieć, w tym strony rządowe i firm na całym świecie. Dostęp do kont klientów America Online był możliwy dzięki wysyłaniu przez hakerów swoistych "koni trojańskich" - czyli zainfekowanych wirusem przesyłek e-mailowych. Przesyłki te po otwarciu uaktywniały wirusa i umożliwiały przestępcom komputerowym dostęp do kont ofiar ataku. - Będziemy dalej prowadzić śledztwo w sprawie skarg naszych klientów i przekażemy te informacje policji - zapowiedział rzecznik America Online. Atak na AOL wyszedł na jaw, kiedy konkurencyjne strony internetowe opublikowały szczegóły napaści hakerów. O szczegółach z Waszyngtonu Grzegorz Jasiński (posłuchaj).