- Kombajn wydrążył w nocy kolejne 11 metrów chodnika. Na wiertni trwają prace przy spawaniu kolejnych odcinków rury, która jest obsadzana w otworze. Potem zostanie ocementowana, a po utwardzeniu się konstrukcji, zostanie podjęte dalsze wiercenie - przekazał w niedzielę rano rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros. Trwająca dziewiątą dobę akcja to następstwo wstrząsu, do którego doszło w ubiegłą sobotę po północy w tzw. ruchu Śląsk - rudzkiej części kopalni Wujek. Wstrząs był skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano górników. Podczas sprawdzania liczby pracowników okazało się, że dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie spągu, czyli podłoża. Ratownicy zmierzający po górników w poprzednich dniach posuwali się bardzo wolno, przebijając się przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Dlatego zdecydowali o drążeniu nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, i wykonaniu pionowego odwiertu, który ma szansę szybciej dotrzeć w niedostępny rejon. Używany do drążenia chodnika kombajn rozpoczął pracę pod ziemią w środę. Po zwiezieniu urządzenia pod ziemię i zmontowaniu go w pobliżu rejonu akcji ratownicy dotarli nim do miejsca, w którym musieli już skręcić w prawo i zacząć wiercenie w węglu. Po pewnym czasie skręcili w lewo, tak by drążony chodnik przebiegał równolegle do dwóch istniejących wyrobisk. W sobotę rano Jaros informował, że do tego czasu kombajn wydrążył w węglu 30 metrów chodnika i był wówczas na wysokości 127. metra, przyjmując poziom wejścia do wyrobisk za punkt zero. Do godziny 18 kombajn dotarł do 135. metra. Z kolejnej informacji Jarosa wynika zatem, że w niedzielę rano był na ok. 146. metrze. Wiadomo, że do 174. metra wyrobiska centralnego dotarli ratownicy przebierając rumosz ręcznie, i dalej wyrobisko jest zaciśnięte. Co kilkanaście metrów wykonywane będą ręcznie odwierty Po minięciu granicy 174. metra z nowego chodnika co kilkanaście metrów wykonywane będą ręcznie odwierty dla sprawdzenia, czy ratownicy minęli zaciśnięte miejsce. Gdyby okazało się, że zaciśnięcie nie sięga do ściany i można wrócić do wyrobiska, z którego ruszył kombajn, tak się stanie. Od początku wejścia do wyrobisk do ściany jest ok. 500 metrów. W czwartek nad ranem od strony powierzchni ruszyła też wiertnica i do sobotniego wieczora wydrążyła otwór do 163 metrów. Według wcześniejszych informacji najpierw wiercenie sięgnie 250 metrów - na tym odcinku (gdzie przeszkadzać może woda) osadzona zostanie rura o średnicy 311 mm. Niżej otwór będzie przechodził przez warstwę karbonu, gdzie możliwe są woda, kawerny (pustki), uskoki i skały o różnej twardości. Na tym odcinku osadzona będzie rura o średnicy 171 mm. Na końcu przewidziano rurę o średnicy 114 mm. Otwór ma kończyć się w okolicy skrzyżowania chodnika podścianowego i przecinki (czyli wyjścia ze ściany). W tamtym rejonie - na podstawie ustaleń dotyczących ostatnich chwil przed wstrząsem - z dużym prawdopodobieństwem mogą znajdować się poszukiwani. Ze względu na zabudowane w ścianie i wokół niej urządzenia to też jedyne miejsce, gdzie jest możliwość dowiercenia się. W piątek przedstawiciele Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi podali, że ratownicy z Wujka zapowiedzieli, że zwrócą się do wodociągowców z prośbą o pomoc. Łódzkie Wodociągi mają bowiem jedyne w Polsce urządzenie do telewizyjnej inspekcji studni głębinowych, które może pracować do głębokości tysiąca metrów. Jego kamera jest zdalnie sterowana z powierzchni. Wodociągowcy zapewnili, że przyjadą. Wstrząs i akcja ratownicza wyłączyły jedną ścianę z wydobycia. Ruch Śląsk wydobywa obecnie węgiel na dwóch ścianach - na poziomie 865 m i 1050 m.