W południe kardynał Macharski odczytał w Pałacu Arcybiskupów Krakowskich komunikat Nuncjatury Apostolskiej o przyjęciu jego rezygnacji i powołaniu na metropolitę krakowskiego abp. Stanisława Dziwisza. O nominacji poinformowano w tym samym czasie także w Warszawie i Rzymie. 78-letni kard. Macharski już trzy lata temu ze względu na osiągnięcie wieku emerytalnego złożył na ręce Jana Pawła II rezygnację ze sprawowanej funkcji. Do chwili obecnej pozostawał na tym stanowisku na wyraźną prośbę Ojca Świętego. Ustępujący metropolita krakowski przypomniał dziś, że już kilka tygodni temu "pół świata" mówiło o nominacji dla abp Dziwisza na metropolitę krakowskiego. - Teraz mówi o tym już cały świat, z życzliwością dla archidiecezji krakowskiej, z życzliwością i szacunkiem dla ciągłości spraw na Franciszkańskiej 3 od wieków - powiedział dotychczasowy metropolita krakowski. Poinformował, że abp Dziwisz "w sposób prawny i liturgiczny" obejmie swój urząd najprawdopodobniej 27 sierpnia i odbędzie się to w katedrze na Wawelu. Od tego momentu nowy metropolita zacznie wykonywać powierzony mu urząd w pełny sposób. Natomiast już 29 czerwca w Watykanie abp Dziwisz przyjmie z rąk Benedykta XVI paliusz - oznakę władzy metropolity. Nowo mianowany metropolita krakowski ma 66 lat i jest doktorem teologii z zakresu liturgiki. Będzie następcą wielkich biskupów Krakowa XX wieku. - Bo Kraków miał szczęcie do biskupów - mówi RMF Marek Zając z "Tygodnika Powszechnego": Arcybiskup Dziwisz, zwany także "don Stanislao", był z papieżem do samego końca. Osobisty sekretarz Jana Pawła II, mianowany przez niego biskupem, a wkrótce potem arcybiskupem, wymógł nawet na lekarzach, aby spełnili wolę papieża i pozwolili mu umrzeć we własnym domu, tj. w Watykanie. Zawsze obecny przy papieżu, opanowany i panujący nad sytuacją powiernik, przyjaciel i anioł stróż, towarzyszył mu do ostatniego tchnienia. Ksiądz Stanisław odprawił też ostatnią mszę przy papieżu na półtorej godziny przed jego śmiercią i trzymał go za rękę aż do końca. Mimo to, abp Dziwisz nigdy nie próbował wpływać "na strategiczne decyzje papieża", choć zapewne miał wpływ na nominacje Polaków. W swej trosce o papieża i przyjaciela gotów był wchodzić w konflikty z sekretariatem stanu i protokołem dyplomatycznym. Na ten temat krąży w Watykanie wiele anegdot, choć nigdy nie były to poważne zatargi. "Góral obdarzony zdrowym rozsądkiem i rzadkimi umiejętnościami" - jak mówią o nim przyjaciele z Domu Papieskiego - zareagował jak zawodowy ratownik, gdy papież został ciężko ranny 13 maja 1981 roku w zamachu na Placu św. Piotra. Lekarze w klinice Gemelli, dokąd Dziwisz przytomnie kazał zawieźć ciężko rannego papieża, zgodnie stwierdzili, że papieża uratowała w pierwszych kwadransach po zamachu zimna krew i umiejętności jego sekretarza. Tak było zawsze - kiedy papieżowi cokolwiek zagrażało, ksiądz Stanisław pierwszy to dostrzegał. Osobisty sekretarz papieża od początku pontyfikatu, a wcześniej w czasach krakowskich, z każdym rokiem coraz bardziej spełniał rolę pośrednika Ojca Świętego w różnych delikatnych sprawach - pośredniczył również w delikatnych kontaktach i rozmowach z opozycją i władzami PRL. Wiedział wszystko, ale niczego nie mówił. Jedynego wywiadu prasowego udzielił na prośbę papieża, aby wypowiedzieć się w obronie arcybiskupa Giordano z Neapolu, którego oskarżano o lichwę, a który okazał się niewinny. Abp Dziwisz służył papieżowi we wszystkich 104 zagranicznych podróżach. Tylko dwa razy na krótko musiał zostawić swojego szefa i przyjaciela. Po raz pierwszy, gdy parę lat temu zachorował na serce, i w ostatnich dniach życia papieża, gdy zapadł na grypę i lekarze zakazali mu kontaktować się z chorym papieżem. Zaraz jednak, gdy Jan Paweł II poczuł się gorzej, powrócił, czym bardzo uspokoił papieża.