- Jest to smutna sprawa dla Kościoła i dla tych konkretnych osób, które zostały przez wewnętrzne nieposłuszeństwo Kościołowi wprowadzone w taką sytuację, w jakiej się znalazły. Bardzo im współczuję - powiedział metropolita warszawski. Dodał, że smutne jest również to, że eksmisja rozgrywa się na oczach mediów, bo "media szukają takiej sensacji". Według hierarchy bolesny jest podział w obrębie zakonu betanek. Abp Nycz przypomniał, że sprawa sióstr z kazimierskiego klasztoru ciągnęła się od dwóch lat, od momentu, gdy nie podporządkowały się one wyborowi nowej matki generalnej zakonu. - Wszystkie zabiegi, jakie były prowadzone na poziomie diecezji lubelskiej, zakonu i na poziomie Stolicy Apostolskiej, które miały na celu doprowadzenie do pojednania, nie przyniosły efektu, a skutkiem tego stała się eksmisja sióstr klasztoru w Kazimierzu Dolnym - powiedział arcybiskup. Zapytany, czy byłe siostry betanki, które ponownie chciałby wstąpić do zakonu, mają taką możliwość, abp Nycz odpowiedział: "zawsze mają taką możliwość, po spełnieniu warunków przewidzianych przez prawo kanoniczne". Część sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Betańskiej z kazimierskiego klasztoru przed blisko dwoma laty nie podporządkowało się decyzji Stolicy Apostolskiej o odwołaniu s. Jadwigi Ligockiej, dawnej przełożonej generalnej. Odwołano ją po licznych sygnałach o nadużyciach występujących we wspólnocie. Dotyczyły one m.in. kierowania się przez s. Ligocką jej prywatnymi natchnieniami Ducha Świętego przy podejmowaniu decyzji istotnych dla życia i funkcjonowania zgromadzenia. Kobiety przebywające w budynku, według postanowienia Stolicy Apostolskiej nie były już od listopada ub. roku zakonnicami i nie miały prawa go zajmować. Ponieważ nie chciały one opuścić klasztoru w Kazimierzu, zgromadzenie złożyło pozew do sądu, który nakazał ich eksmisję.