Pozdrawiam wszystkich wiernych, księży, alumnów. Chcę powiedzieć, że jestem już w domu. Opuściłem szpital i powoli dochodzę do zdrowia, przynajmniej powinienem dochodzić - mówił arcybiskup tuż po opuszczeniu lecznicy. Jak zdradził, wykryto u niego raka żołądka i czuł, jakby to był wyrok na niego. 28 września spisał testament. - Później szpital, operacja, pierwsze zdanie się na Opatrzność, wolę Bożą i ludzi oraz ich profesjonalizm, ich dobroć i uśmiech. To jest ogromnie ważne dla chorego - opowiadał duchowny. Abp Głódź jest ogromnie wdzięczny za wszystkie modlitwy i solidarne trwanie przy nim podczas choroby. Jak wyznał, nie sądził, że będzie tak wiele dowodów pamięci. - Zarówno w diecezji gdańskiej, ale także w warszawsko-praskiej, która ogłosiła modlitwy we wszystkich swoich parafiach. Wiem, że modlono się także w Ordynariacie Polowym. Modlitwy były zanoszone też poprzez fale Radia Maryja oraz w Telewizji Trwam. Kiedy już dochodziłem do siebie, ze wzruszeniem mogłem wszystko śledzić - mówił hierarcha.