Pierwszy w historii wspólny dokument wzywający do pojednania Polaków i Rosjan podpisali 17 sierpnia w Warszawie patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl I oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik. Hierarchowie obu Kościołów zwrócili się w nim z apelem do wiernych, aby "prosili o wybaczenie krzywd, niesprawiedliwości i wszelkiego zła wyrządzonego sobie nawzajem". Dlatego też - jak powiedział abp Budzik, jeden z głównych negocjatorów dokumentu - biskupi diecezjalni zgromadzeni 25 sierpnia na Jasnej Górze postanowili zapoznać z nim wiernych. Dokument zostanie odczytany przez księży we wszystkich kościołach w Polsce w niedzielę, 9 września. Dokument ten skierowany jest do obu narodów - Dokument ten skierowany jest do obu narodów, do wszystkich ludzi dobrej woli, ale przede wszystkim do wiernych naszych Kościołów - katolickiego w Polsce i prawosławnego w Rosji - do tych, którzy traktują swoją wiarę poważnie i którzy ze świadomością odmawiają codziennie Modlitwę Pańską, w której są słowa: "Odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom - podkreślił metropolita lubelski. Abp Budzik dodał, że słowa modlitwy w sposób szczególny zobowiązują wiernych do wkroczenia na drogę pojednania. - Oczywiście, ludzie mogli zapoznać się z tym dokumentem przez środki masowego przekazu, mogli o nim przeczytać, ale chcemy także, żeby był przeczytany podczas liturgii eucharystycznej, ponieważ jest to dokument głęboko teologiczny - dokument, którego podstawowym źródłem jest Ewangelia i modlitwa eucharystyczna - podkreślił hierarcha. Nie możemy nie wkroczyć na drogę pojednania - Nie możemy nie wkroczyć na drogę pojednania, nie możemy nie przebaczyć winowajcom, bo inaczej prowokowalibyśmy Pana Boga, aby nie przebaczył nam naszych win - zaznaczył. Dodał, że nikt nie kwestionuje argumentów, "że między nami a naszymi braćmi po stronie wschodniej nie są rozwiązane trudne problemy. Ale my jesteśmy dopiero na początku drogi. I to właśnie dlatego, że istnieją problemy, istnieją uzasadnione wzajemne żale, to również z tego względu musimy wkroczyć na drogę pojednania - podkreślił abp Budzik. Zaapelował też do wiernych, aby w czasie odczytywania dokumentu zwrócili uwagę na jego głęboką treść religijną i teologiczną, w której nie ma żadnej polityki. Odnosząc się do protestów niektórych środowisk, a nawet księży, m.in. ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który zapowiedział, że nie odczyta dokumentu, abp Budzik powiedział: "Powiem szczerze, że nie przypuszczaliśmy, że wśród wiernych czy wśród kapłanów możemy się spotkać z kontestacją tego zalecenia, by ten dokument był odczytany podczas mszy świętej". Abp Budzik przypomniał, że papież Benedykt XVI dwa dni po podpisaniu dokumentu podkreślił jego duże znaczenie, ponieważ budzi on nadzieję na przyszłość. Papież poparł też "wolę budowania braterskiej jedności i współpracy Kościołów i narodów". Dodał, że z uwagi na autorytet Kościoła w Polsce, a zwłaszcza autorytet papieża, "każdy kapłan, który nie chciałby przeczytać tego dokumentu, musi poważnie się zastanowić, czy jego wizja chrześcijaństwa zgodna jest z wizją Benedykta XVI i Kościoła w Polsce". Księża są zobowiązani do odczytania dokumentu Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Wojciech Polak powiedział , że księża są zobowiązani do odczytania tego dokumentu, tak jak w przypadku każdego listu pasterskiego biskupów. - Posłuszeństwo to wypływa z natury posługi kapłańskiej i posłuszeństwa księdza wobec biskupa. Stąd też nie może być również w tym przypadku jakiejś osobistej cenzury - czy ten dokument powinien być przeczytany, czy też nie. Jest to decyzja biskupów i oni biorą odpowiedzialność za życie wspólnoty danej diecezji, a ksiądz pełni posługę z mandatu biskupa i dlatego też powinien do tej decyzji się zastosować - podkreślił hierarcha. Dodał, że jeśli jakiś kapłan nie dostosuje się do zaleceń, to biskup danej diecezji zdecyduje, w jaki sposób zareagować na takie czy inne uchybienia, które dotyczą kapłańskiej posługi. Może w tym przypadku zastosować np. formę upomnienia. Ks. Isakowicz-Zaleski nie planuje odczytu Proboszcz ormiańskokatolickiej parafii południowej z siedzibą w Gliwicach, ks. Isakowicz-Zaleski powiedział, że o tym, iż nie zamierza odczytać dokumentu, powiadomił na piśmie swojego przełożonego, kard. Kazimierza Nycza (Kościół ormiańskokatolicki podlega zwierzchnictwu metropolity warszawskiego - przyp. red.). Jak wyjaśniał, patriarcha Cyryl nie jest dla niego osobą wiarygodną, a sam list został podpisany w czasie ceremonii, której nadano charakter świecki i polityczny. - Moim obowiązkiem jest odprawić w niedzielę mszę św. i powiedzieć kazanie odnoszące się do czytań liturgicznych. Jeżeli w dzisiejszych czasach ktoś chce poinformować o tych sprawach wiernych, jest internet i media. Przesłanie nie musi być czytane w kościołach - uważa ks. Isakowicz-Zaleski.