Czterej pracujący w tym czasie na powierzchni górnicy doznali obrażeń. - Szyb kopalni został zniszczony. Nie można dostać się na dół. Wybuch był bardzo silny. Wstrząsnął oknami w budynku zarządu kopalni i uszkodził oszalowanie wyciągu - powiedziała rzeczniczka lokalnego inspektoratu bezpieczeństwa górniczego Marina Nikitina. Wybuch nastąpił o godz. 5 nad ranem czasu miejscowego (godz. 4 czasu polskiego) w wyrobisku, położonym na głębokości około kilometra. W momencie wypadku pod ziemią znajdowała się tylko ekipa remontowa, bowiem kopalnia "Karol Marks" - podobnie jak 22 innych zakładów wydobywczych na Ukrainie - została wyłączona z eksploatacji po stwierdzeniu uchybień w procedurach bezpieczeństwa. Ukraiński minister przemysłu węglowego Wiktor Połtawec poinformował, iż ratownicy nie mogą na razie dotrzeć na miejsce wypadku. "Wysłaliśmy na dół dwie bezzałogowe gondole, ale po dotarciu 600 metrów w dół nie mogły one posuwać się dalej. Przygotowujemy nową klatkę ze sprzętem łącznościowym i wyślemy na dół ludzi, by ustalili, co stało się z gondolami" - powiedział minister ukraińskiej telewizji 5. Kanał. Według informacji z regionu donieckiego, krótko przed wybuchem w kopalni "Karol Marks" stwierdzono tam niebezpiecznie wysoki poziom metanu. Wicepremier Ukrainy Ołeksandr Turczynow zapowiedział, iż po tej tragedii liczący 110 lat zakład zostanie ostatecznie zamknięty. - Mogę już państwu powiedzieć, iż jest nieprawdopodobne, by kopalnia ta dłużej pracowała. Dane z przyrządów wskazują, iż wybuch nastąpił w chwili, gdy górnicy próbowali wyjść na zewnątrz. Niestety nie udało im się to - oświadczył Turczynow w Kijowie, przed udaniem się do Jenakijewe. Jego wypowiedź zacytowała agencja Interfax-Ukraina. Eksploatację węgla w Zagłębiu Donieckim poważnie komplikuje zagrożenie metanowe. W listopadzie ubiegłego roku na skutek trzech eksplozji w kopalni "Zasiadko" w Doniecku zginęło w ciągu dwóch tygodni 106 górników.