Gdy przewodnicząca składu sędziowskiego Lidia Chojeńska powiedziała "winni", nawet uśmiechnięty podczas całej rozprawy Jarosław Sz., jeden z głównych oskarżonych, posmutniał i zbladł. Po słowach "12 lat pozbawienia wolności" wśród publiczności podniósł się lekki szmer, ale skazani nie okazali żadnych emocji. Odczytywanie samego wyroku zajęło kwadrans. Sąd uzasadniał go przez 40 minut. Ogłoszeniu werdyktu sędziów towarzyszyła nerwowa atmosfera. W ostatniej chwili okazało się, że sala wyznaczona na poprzedniej rozprawie przez sąd, została zmieniona na inną. Przez ponad godzinę kilkudziesięciu dziennikarzy i publiczność czekali pod drzwiami. Antyterroryści przetrząsali w tym czasie każdy kąt, a dostępu do sali strzegło trzech uzbrojonych policjantów. W końcu, gdy można już było wejść do środka, każdą osobę dokładnie kontrolowano wykrywaczem metalu. Ośmioro policjantów wprowadziło oskarżonych i siedziało przy nich podczas ogłaszania wyroku, na sali przez cały czas było też sześciu zamaskowanych i uzbrojonych antyterrorystów. W mowie końcowej prokurator chciał dla konwojentów miliona dolarów 15 lat więzienia, a obrońcy - uniewinnienia swoich klientów. Adwokaci zapowiadają apelację.