Wszystko zmieniło się o godzinie 09:14, kiedy kolejna maszyna uderzyła w drugą wieżę WTC. Teraz nie było już mowy o przypadku. Oczom przerażonych nowojorczyków i telewidzom na całym świecie ukazały się kule ognia i dymy nad Manhattanem. Wierzchołki budynków stanęły w ogniu, windy zostały zablokowane, wszędzie latały kawałki szkła, metalu i gruzu. Kamery zarejestrowały ludzi, którzy skakali z okien. Do akcji ratunkowej wkroczyli strażacy i policjanci. Świadkowie opowiadali później, że biegli po schodach by ratować ludzi na wyższych piętrach. Dzień później, nie można się było doliczyć ponad 200 strażaków i 57 policjantów. Kilkanaście minut potem prezydent USA George W. Bush po raz pierwszy mówił o zamachu terrorystycznym. Wiadomo już było, że maszyny, które uderzyły w WTC zostały porwane. Pierwsza leciała z Bostonu do Los Angeles, druga z Waszyngtonu do Los Angeles. Na pokładach Boeingów linii American Airlines i United Airlines były 92 osoby. W tym czasie świat obiegła wiadomość, że został porwany trzeci samolot. FBI podało, że maszyna kieruje się w stronę Pentagonu. Rozpoczęła się ewakuacja najważniejszych budynków administracji rządowej: Kapitolu, Białego Domu, Departamentu Stanu i Pentagonu. Napięcie wzrosło, gdy dyrekcja lotnictwa cywilnego poinformowała, że straciła kontrolę nad kilkom innymi samolotami. O godz. 10. o zachodnie skrzydło Pentagonu - symbolu potęgi wojskowej USA i największego biurowca świata - roztrzaskał się samolot American Airlines. Powstała gigantyczna wyrwa, a budynek Departamentu Obrony spowiła gęsta smuga dymu. Na pokładzie samolotu leciały 62 osoby, w tym znana konserwatywna dziennikarka CNN Barbara Olson. To ona dzwoniła do męża i powiedziała, że napastnicy grożąc nożami, sterroryzowali załogę i pasażerów. O 10.05 jeden z wieżowców WTC w Nowym Jorku eksplodował, a później zawalił się, grzebiąc w gruzach uwięzionych w nim ludzi. 20 minut to samo stało się z bliźniaczą wieżą. Dolny Manhattan przykryła gruba warstwa pyłu. Stolica światowego biznesu została odcięta od świata, zamknięto mosty i tunele, nie działały telefony, odcięto prąd. Na miastem pojawiły się myśliwce F-16. Horror trwał. O 11.34 czwarta maszyna runęła na ziemię 100 kilometrów od Pittsburga w Pensylwanii. Także i ten samolot, lecący z Newark do San Francisco, został porwany. Podróżowało nim 45 osób, prawdopodobnie walczyli o życie - wiedzieli już, co stało się w Nowym Jorku oraz Waszyngtonie i nie chcieli pozwolić terrorystom uderzyć w kolejny cel. Uważa się, że miał nim być Biały Dom lub Kapitol. Nad Ameryką została zamknięta przestrzeń powietrzna, a także granice z Meksykiem i Kanadą. Armia została postawiona w stan najwyższego pogotowia. O 13:30 George W. Bush z bazy wojskowej w Luizjanie zapowiedział bezwzględne rozprawienie się z terrorystami. USA otrzymała wsparcie od krajów NATO. Po raz pierwszy użyto słowa "wojna" na określenie tego, co stało się w USA. Tak zaczęła się pierwsza wojna XXI wieku; wojna, która miała być zupełnie inna niż wszystkie dotychczasowe. Bilans ataków terrorystycznych na USA jest tragiczny. W czterech porwanych samolotach zginęło 266 osób, kilkadziesiąt innych zostało pogrzebanych pod gruzami Pentagonu. W dwóch wieżach WTC zginęło ponad 3 tys. osób, choć pewnie nigdy nie poznamy dokładnej liczby ofiar.