Raymond Moody w swojej książce "Życie po życiu" zawarł opis doświadczeń bliskich śmierci (near-death experience, NDE). Są to chwile, gdy przestaje bić serce, ustaje krążenie, nie pracują płuca. Z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora człowiek może wydawać się martwy. Niemniej jednak to właśnie wtedy, jak utrzymują ludzi, którzy doświadczyli takiego stanu, na styku życia i śmierci otwiera się przed człowiekiem nowa rzeczywistość. Doświadczenia bliskie śmierci nie są jednolitym typem przeżyć. Różne osoby przyznają się do różnych doznań, z których najbardziej powszechnymi są poczucie bycia martwym, przebywania poza ciałem, podróżowania przez ciemny tunel i spotkania z aniołami, demonami lub zmarłymi krewnymi. Martwy czy nie? Jeszcze do niedawna jedynie teologowie odpowiadali na pytanie, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Naukowcy marzyli o zmierzeniu się z tym problemem, jednak brakowało im skutecznych narzędzi. Te pojawiły się wraz z rozwojem neurobiologii. Neuronaukowcy starali się w pierwszej kolejności odpowiedzieć na dwa pytania: czy doświadczenia opisywane przez ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, mogą mieć podłoże biologiczne, i czy przeżycia te są jedynie udziałem osób znajdujących się na krawędzi życia i śmierci? Badania zaczęły się od próby określenia, czym właściwie jest poczucie bycia martwym. Okazało się, że to doznanie nie jest ograniczone jedynie do doświadczeń bliskich śmierci, ale może pojawiać się również wtedy, gdy trudno o jakiekolwiek bezpośrednie zagrożenie życia. Jednym z takich przypadków jest tzw. zespół Cotarda. Jules Cotard, francuski neurolog, pierwszy zdiagnozował ten typ zaburzenia, który przejawiał się m.in. przekonaniem o własnej śmierci. Poczucie "bycia martwym" w takich przypadkach może również prowadzić do stwierdzenia o własnej nieśmiertelności. Pacjenci z zespołem Cotarda twierdzą, że nie żyją i już nic nie może ich ponownie zabić. Ciekawym przypadkiem pacjenta cierpiącego na zespół Cotarda był dwudziestoczteroletni LU. LU - nazwany tak, by chronić jego prywatność - uparcie twierdził, że jest martwy i znajduje się w niebie, choć cały czas przebywał w londyńskim szpitalu. Utrzymywał, że przyczyną jego śmierci była nieleczona grypa. Po kilku dniach jego dziwaczne objawy zaczęły słabnąć, by po tygodniu całkowicie ustąpić. Co sprawia, że pojawiają się takie zaburzenia? Na to pytanie nie ma rozstrzygającej odpowiedzi. Przypuszcza się, że zespół Cotarda może być spowodowany zaburzeniami pracy mózgu, w szczególności kory ciemieniowej i przedczołowej, występowaniem stwardnienia rozsianego lub zaawansowanym stadium duru brzusznego. Przypadek LU pokazuje, że pojawienie się z jednego klasycznych odczuć powiązanych z NDE, czyli poczuciem bycia martwym, wcale nie musi być związane z bliskością śmierci. Poza ciałem Prawie jedna czwarta osób, które twierdziły, że ich udziałem były doświadczenia bliskie śmierci, miała wrażenie znajdowania się poza własnym ciałem. Odczucie to wiązało się w niektórych przypadkach z obserwowaniem siebie samego z dystansu, jak również z autoskopią. Autoskopia polega na doznawaniu podwojenia jakiegoś organu lub nawet całego ciała. Co więcej, takiemu doznaniu może towarzyszyć odczuwanie ruchów "sobowtóra" jako własnych, a także rozpoznawanie w nim siebie. Rozpoznawanie ma miejsce nawet wtedy, gdy sobowtór osoby dorosłej przyjmuje postać dziecka lub starca. Wrażenie rozpoznawania własnego sobowtóra potęgowane jest przez odczuwanie czynności wykonywanych przez sobowtóra jako własnych. Jak można się spodziewać, ten typ doznań również zainteresował neurobiologów. Wilder Penfield, nieżyjący już kanadyjski neurochirurg, twierdził, że za to wszystko odpowiada nieprawidłowa praca mózgu. Zjawiskiem o podobnym charakterze jest porażenie przysenne, mogące pojawić się przy gwałtownym wybudzaniu się ze snu w fazie REM lub podczas zasypiania, gdy jesteśmy jeszcze w pełni świadomi. Charakteryzuje się ono brakiem możliwości ruchu, czasem połączonym z halucynacjami. Z kolei Olaf Blanke zademonstrował, w jaki sposób można sztucznie wywołać poczucie znajdowania się poza własnym ciałem. Wraz ze współpracownikami stymulował połączenie skroniowo-ciemieniowe w mózgu, co miało skutkować doznaniem znajdowania się poza własnym ciałem i unoszenia się w powietrzu. Zespół Blanke doszedł do wniosku, że ten typ doznania jest efektem błędnej interpretacji dużej liczby danych przez mózg, co prowadzi do zaburzenia doznawania percepcji własnego ciała. Podobnie jak w przypadku odczucia bycia martwym, okazuje się, że doznanie znajdowania się poza własnym ciałem możliwe jest do wywołania w laboratorium. Niekoniecznie musi mieć związek ze śmiercią. Iść w stronę światła Co trzecia osoba po NDE opisuje ciemny tunel, który wydaje się prowadzić w kierunku bardzo jasnego światła. Ten typ doznania, który jest chyba najczęściej kojarzony ze śmiercią kliniczną, także można wywołać w sposób kontrolowany. Poczucie znajdowania się w ciemnym tunelu prowadzącym w jasność jest podobne do doświadczeń, jakie są udziałem latających na dużych przeciążeniach pilotów myśliwców. Jest to spowodowane omdleniem ortostatycznym, które skutkuje utratą widzenia peryferycznego na rzecz centralnego. Piloci widzą więc tylko jasną plamę w centrum swojego pola wzrokowego, co może prowadzić do wniosku, że znajdują się w ciemnym tunelu. Niezwykle trudno postawić znak równości między sytuacją, w której znajdują się piloci gwałtownie manewrujący swoimi maszynami, a sytuacją osoby ocierającej się o śmierć. Neurolog Kevin Nelson dowodzi, że zjawisko tunelu może pojawić się w sytuacji niedokrwienia siatkówki, czyli wtedy, gdy dopływ krwi i tlenu jest mocno zaburzony. Widzenie tunelowe występuje również u osób chorych na jaskrę i cierpiących na niedotlenienie. Z kolei Susan Blackmore, badaczka NDE, jest przekonana, że odpowiednia stymulacja kory wzrokowej może w kontrolowany sposób doprowadzić do widzenia tunelowego. Spotkanie z nieznajomym No dobrze, ale jak wytłumaczyć spotkania z demonami, świetlistymi postaciami czy zmarłymi? Ten typ halucynacji także może powstać jako rezultat patologicznych zmian w mózgu. Osoby cierpiące na chorobą Alzheimera lub Parkinsona mogą mieć bardzo realistycznie wyglądające wizje duchów i demonów. Ponadto, elektryczna stymulacja niektórych obszarów mózgu (np. zakrętu kątowego) prowadzi zwykle do pojawienia się odczucia czyjejś obecności ("ktoś za mną stoi", "ktoś zagląda mi przez ramię"). Do wizji z udziałem duchów prowadzić może także zwyrodnienie plamki żółtej. Jeszcze inne wyjaśnienie - o charakterze spekulacji - mówi, że nieprawidłowo funkcjonujące części mózgu wysyłają "szum", który następnie jest interpretowany przez mózg, co w efekcie może skutkować właśnie halucynacjami. Neurobiologia a teologia Wyobraźmy sobie, że ulegamy ciężkiemu wypadkowi i przez chwilę znajdujemy się na granicy życia i śmierci. Czujemy się martwi, widzimy stół operacyjny, na którym leży nasz ciało, i lekarzy próbujących nam pomóc. W pewnym momencie ogarnia nas uczucie czyjejś obecności i nagle znajdujemy się w ciemnym tunelu, który prowadzi nas w światłość... Teologia podpowiada nam, że naszym udziałem jest wizja życia po śmierci. Neuronaukowcy sugerowaliby, że prawdopodobnie cierpimy na zespół Cotarda (poczucia bycia martwym), jednocześnie aktywuje się połączenie skroniowo-ciemieniowe w mózgu (opuściłem swoje ciało), cierpimy na niedotlenienie lub mam jaskrę (tunel) i jeśli nie mamy Alzheimera lub Parkinsona, to aktywuje się np. zakręt kątowy (poczucie czyjejś obecności). Należy pamiętać, że z punktu widzenia teologii biologiczne podłoże NDE nie musi niczego podważać, a jedynie przesuwa granicę najważniejszego pytania w tym kontekście. Pytanie to będzie wówczas brzmieć: czy doświadczenia bliskie śmierci, wywoływane aktywnością mózgu, kończą się, gdy ta aktywność całkowicie wygasa? Metodami naukowymi na takie pytanie odpowiedzieć nie można. Radosław Zyzik