- To była rzeczywiście bardzo znana bocianica i to nie tylko wśród ornitologów. Sławę zawdzięczała bowiem zarówno telemetrycznemu nadajnikowi, który został jej zamontowany w 1994 roku, jak i nakręconemu o niej filmowi, cieszącemu się ogromnym powodzeniem - powiedział prezes Przemyskiego Towarzystwa Ornitologicznego, Przemysław Kunysz. "Księżniczka" była pionierką telemetrii via satelita, a ponieważ film o niej nagrodzono, zyskała też miano gwiazdy filmowej. - Jak wynika z informacji internetowej, "Księżniczka" zawitała do niemieckiego Loburg 23 kwietnia 1993 r., jako trzyletni bocian. Rok później zaopatrzono ją w nadajnik telemetryczny, dzięki któremu, za pośrednictwem satelity, gromadzono informacje o losach ptaka - że np. zimuje w Tanzanii, a w kolejnych latach także w Kenii i wreszcie w RPA - tłumaczył Kunysz. "Księżniczka" była też bliska polskim ornitologom, szczególnie podkarpackim. Do Afryki latała tzw. trasą wschodnią, czyli wiodącą przez Polskę, a następnie Ukrainę, Rumunię, Bułgarię i Turcję. Tę samą trasę pokonała samochodami ekipa telewizyjna niemieckiej ZDF, która nakręciła głośny wśród miłośników bocianów film o "Księżniczce". Śledzący jej przeloty ornitolodzy wiedzieli dzięki nadajnikowi, że bocianica biła światowe rekordy przelotów docelowo-powrotnych (ponad 10 tysięcy kilometrów) i średniej prędkości przelotu (przeszło 80 km/godz.). Przez 13 lat zdążyła kilka razy wyjść za mąż i wydać wiele potomstwa. - Lecąc do Afryki wschodnią trasą, musiała wielokrotnie przelatywać nad Podkarpaciem i dlatego także tutejszym ornitologom stała się bliska. Szkoda, że więcej nie pojawi się już na naszym niebie, ale dzięki telemetrii pozostała po niej ogromna liczba informacji, pieczołowicie zbieranych przez ornitologów w ciągu 13 lat - opowiadał Kunysz.