Zespół psychologa doktora Amita Almora wykorzystał funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI) do badania aktywności mózgu 21 dorosłych w wieku od 19 do 34 lat. Ich zadanie polegało na odczytywaniu sekwencji zdań. W ten sposób można było porównać reakcję mózgu na zaimki i właściwe nazwy (NeuroReport). Kiedy używano nazw, mózg się rozświetlał. Uaktywniały się także obszary niezwiązane z językiem. Zaobserwowaliśmy nasiloną aktywność w płacie ciemieniowym, co oznacza przetwarzanie informacji przestrzennych. Nie zaobserwowano tego, gdy zdania zawierały zaimki. W ramach studium Almora po raz pierwszy opisano neurologiczne podstawy ludzkiego upodobania do zaimków. Mózg tworzy wewnętrzną reprezentację konkretnej osoby. Różne jego części przechowują odpowiednie informacje na temat głosu, wyglądu itp. Usłyszenie imienia aktywuje proces, w wyniku którego taka reprezentacja jest z części składowych konstruowana na nowo. Początkowo mózg utrzymuje taką reprezantację w pamięci. Integracja złożonych reprezentacji wymaga sporego wysiłku, a to utrudnia przetwarzanie nowych informacji, które napływają podczas prowadzenia rozmowy lub czytania. Zaimki mogą wprowadzać w błąd (nie zawsze jednoznacznie wskazują na osobę, do której się odnoszą), ale jeśli są używane w poprawnym kontekście, nie zaburzają pracy mózgu, a nawet ułatwiają przechodzenie od jednego zdania do drugiego. Płynność ta pozwala pełniej uchwycić znaczenie lub intencję. Jednocześnie nie dochodzi do nakładania się (interferencji) aktywowanych obwodów neuronalnych (zjawisko to obserwuje się przy stosowaniu nazw własnych). Pozostajemy na łasce naszej pamięci, a ta jest ograniczona. Im więcej reprezentacji/elementów w niej utrzymujemy, tym więcej wysiłku musimy włożyć, by nie pominąć jakichś informacji. Zaimki oszczędzają zasoby mózgu. Spodziewałem się ujrzeć aktywność w obszarach mózgu kojarzonych tradycyjnie z językiem. Dlatego byłem zaskoczony, widząc, że rozświetlają się regiony odpowiadajšce za zdolności przestrzenne. Ale to wszystko ma sens - wyjaśnia Almor. Wg psychologa, ludzie posługujący się angielskim (ale najprawdopodobniej dotyczy to innych języków indoeuropejskich) umieszczajš wymieniane wcześniej w rozmowie osoby w kontekście przestrzennym. Jest to wirtualna przestrzeń mózgu. Anna Błońska