Od lat eksperci spekulowali na temat owej ciemnej plamy na portrecie Elżbiety I Tudor, zwanej Elżbietą Wielką lub Królową Dziewicą. Brytyjski dziennik "The Independent" zamieścił w piątek artykuł, w którym kustoszka londyńskiej Narodowej Galerii Portretów Tarnya Cooper przedstawia rezultaty badań nad portretem królowej, będącym dziełem anonimowego artysty. Autor pierwotnie namalował na portrecie węża, który owija się wokół ręki królowej, jednak prawdopodobnie pod naciskiem doradców Elżbiety I przerobił węża na bardziej konwencjonalną różę Tudorów. Zapewne w przekonaniu doradców - pisze Tarnya Cooper - wąż mógł kojarzyć się w tradycji chrześcijańskiej ze złem i grzechem pierworodnym. Bliscy jej dworzanie dbający o wizerunek królowej nie mogli nie zareagować. Wiadomo - dodaje kustoszka - że królowa miała biżuterię w formie węży i żmij, ale "uwodzicielski" sposób, w jaki wąż wpełza na jej rękę, mógł wywołać publiczny skandal, zwłaszcza że córka Henryka VIII i Anny Boleyn, będąc skłonną do flirtów, nigdy nie wyszła za mąż, być może aby z nikim nie dzielić się władzą. Obraz został po raz ostatni wystawiony na widok publiczny w 1921 roku. Eksperci uznali ciemną plamę na ręce królowej za uszkodzenie portretu i postanowili odesłać go na zawsze do magazynu.