Badania, rozpoczęte przed 12 laty objęły grupę 700 mężczyzn chorych na raka prostaty i będących pacjentami 14 szpitali w Szwecji, Finlandii i Islandii. W ciągu dwunastu lat zmarło spośród nich 295 osób, z czego w 115 przypadkach powodem śmierci był właśnie nowotwór gruczołu krokowego. Badanych podzielono na dwie przypadkowo dobrane grupy. Jedną stanowili pacjenci, u których dokonano zabiegu usunięcia prostaty, niezależnie od stopnia zaawansowania choroby. Wobec drugiej grupy stosowano powszechnie używane w onkologii metody nieoperacyjne. Zabieg chirurgiczny wykonywano jedynie w przypadkach gdy wymagał tego rozwój choroby, której postępów nie udawało się zatrzymać. Po latach okazało się, że śmiertelność z powodu nowotworów (jak i z innych przyczyn) była o kilka procent wyższa w grupie drugiej. Stwierdzono również, że wyższy był w tej grupie procent pacjentów u których pojawiły się przerzuty nowotworu, niż wśród osób, którym usunięto prostaty. Badania potwierdziły znany już od co najmniej 2002 r. fakt, iż najlepsze wyniki i największe obniżenie śmiertelności metoda operacyjna daje wśród pacjentów w wieku poniżej 65 lat i wśród takich, u których nie nastąpił rozrost guza nowotworowego. Równocześnie jednak stwierdzono, i jest to nowością, że usunięcie prostaty nawet w sytuacji poważnie rozwiniętego nowotworu i u pacjentów w starszym wieku też zmniejsza wśród nich śmiertelność. Badaniami kierował prof. Jan-Erik Johansson. Jedna z jego współpracownic, dr Anna Bill-Axelson przyznała, że wyniki badań dostarczają dodatkowych argumentów zwolennikom wprowadzenia dla mężczyzn tzw. papagrafii, będącej odpowiednikiem kobiecej mammografii. Wykryte w najwcześniejszym stadium rozwoju, dzięki takim powszechnym badaniom, nowotwory prostaty mogą bowiem zostać usunięte operacyjnie i nie zagrażać później życiu pacjentów.