Przeprowadzone przez Amerykanów studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Stroke, objęło 93000 kobiet w wieku pomenopauzalnym. Badacze ustalili, że optymalną długością snu jest siedem godzin dziennie, a odstępstwa od tej normy są wyraźnie szkodliwe dla układu krążenia. Co ciekawe jednak, ryzyko zawału serca rośnie znacznie bardziej u osób śpiących ponad 9 godzin dziennie, niż u osób poświęcających na sen poniżej sześciu godzin na dobę. Zagrożenie zawałem wzrasta u osób śpiących zbyt krótko o 14 procent, zaś u śpiochów aż o 60-70 procent! Wyniki te zostały, oczywiście, skorygowane o inne czynniki ryzyka, takie jak poziom cholesterolu we krwi czy ciśnienie tętnicze. Mechanizm odpowiedzialny za wzrost ryzyko zawału nie jest znany. Najpopularniejszym wśród specjalistów wytłumaczeniem jest fakt, iż długość snu i jego jakość nie zawsze idą w parze. Osoby śpiące wyjątkowo długo często robią to "nieefektywnie", tzn. ich organizm nie regeneruje się. W wielu przypadkach sen jest przerywany epizodami nieświadomych wybudzeń i bezdechów, które mogą znacznie zaburzać komfort organizmu. Ocenia się także, że pogorszenie stanu zdrowia może wynikać nie z samej nieprawidłowej długości snu, co z jego przyczyny. Najczęściej mówi się w tym kontekście o depresji, która powoduje wydłużenie średniego czasu spoczynku. Zmniejszenie ilości snu także jest wyraźnie szkodliwe, co objawia się m.in. wyrzutem znacznej ilości hormonów stresu do krwi. Jak zaznacza Sylvia Wassertheil-Smoller, badaczka z nowojorskiego Albert Einstein College, samo nastawienie budzika nie rozwiązuje problemów zdrowotnych śpiochów, a problemy zdrowotne osób śpiących zbyt krótko nie kończą się na ilości czasu spędzanej w łóżku. Jej zdaniem należy sięgnąć głębiej i zwalczyć przyczynę patologii: jeżeli kobieta nie śpi dostatecznie długo, może próbować redukować stres lub stosować inne metody, by spać dłużej. Jeżeli regularnie śpi dłużej niż 9 godzin, warto skonsultować to z lekarzem. Powinna także zadbać o to, by ograniczyć inne czynniki ryzyka zawału na czele z podwyższonym ciśnieniem krwi. Autorzy studium zastrzegają co prawda, że dotyczyło ono wyłącznie określonej populacji, lecz zdaniem niektórych ekspertów podobne wyniki mogłoby powtórzyć się także przy analizie innych grup. Autor: Wojciech Grzeszkowiak