Według "Dziennika" na pierwszy ogień ma pójść jeden z pierwszych amerykańskich satelitów - Vanguard One. Tan przypominający rozmiarami i kształtem grejpfruta satelita to dla dr Gorman wymagający ochrony zabytek. Nie jest jedyny. Na orbicie okołoziemskiej znajdują się tysiące przedmiotów, które zostały umieszczone tam przez światowe agencje kosmiczne. Poza działającymi satelitami komunikacyjnymi, czy szpiegowskimi jest tam ponad sto tysięcy obiektów o wielkości powyżej jednego centymetra. Obiekty te mogą stanowić poważne zagrożenie dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - pisze "Dziennik". Rozpędzone mogłyby w nią uderzyć i doprowadzić do jej uszkodzenia. Pomysłów na oczyszczenie przestrzeni kosmicznej jest kilka. Jednym z nich jest wytrącenie z orbity za pomocą laserów co większych śmieci, by wpadły w ziemską atmosferę i tam spłonęły. Tymczasem według dr Gorman nie wszystkie kosmiczne śmieci zasługują na taki los. Niektóre z nich są bowiem bezcennymi pamiątkami opowiadającymi o historii podboju kosmosu. W związku z tym postuluje ona wpisanie ich na liste Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO. Pomysł podoba się Amerykanom, którzy w kosmosie pozostawili spora górę śmieci. Do najsłynniejszych należą pozostałości amerykańskich lotów na Księżyc. Ze względu na warunki na nim panujące zachowały się one w idealnym stanie. Może powstanie pozaziemski rezerwat - konkluduje "Dziennik".