Bezzałogowa sonda warta 170 mln dolarów została wystrzelona z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie na początku listopada. Jednak gdy dotarła do orbity okołoziemskiej, stwierdzono u niej usterkę silnika, przez co jednostki nie dało się ustawić na właściwej trajektorii. Od tego czasu rosyjscy naukowcy próbowali bez skutku nawiązać połączenie z sondą. - Bądźmy realistami. Skoro przez tak długi czas nie udało nam się nawiązać połączenia, szanse na ukończenie misji są bardzo małe - ocenił wicedyrektor Roskosmosu Witalij Dawidow. Dodał, że mimo to rosyjscy inżynierowie do końca listopada będą próbowali zdalnie naprawić silnik sondy i skierować ją ku celowi wyprawy. Zdaniem części ekspertów, usterka kryje się nie w oprogramowaniu jednostki, ale w jej sprzęcie komputerowym, który trudno jest zreperować z Ziemi. Niepowodzenie misji sondy może spowodować, że Rosja przeorganizuje priorytety w badaniach kosmicznych i zamiast na eksploracji Marsa skupi się na Księżycu - powiedział Dawidow. Jeśli usterki nie uda się naprawić, Fobos-Grunt spadnie na Ziemię między końcem października a końcem lutego; dokładne miejsce uderzenia znane będzie dopiero dzień wcześniej. Prawdopodobieństwo, że sonda "spadnie komuś na głowę, jest bliskie zera" - zapewnił Dawidow. We wtorek rano Fobos-Grunt znajdował się nad Ameryką Północną. Na pokładzie sondy znajduje się "Chomik" - urządzenie badawcze skonstruowane przez polskich naukowców do pobierania niezwykle cennych próbek gruntu z marsjańskiego księżyca, Fobosa. Zdaniem naukowców, mogą one wyjaśnić wiele tajemnic dotyczących pochodzenia Czerwonej Planety i całego Układu Słonecznego.