Tom Russ z University of Edinburgh twierdzi, że jest to niepokojące, gdyż psychiczny dyskomfort przeżywa wiele osób. Należy zatem rozważyć, czy nie warto poddać się leczeniu nawet wtedy, gdy nie doszło jeszcze do ciężkiej depresji. Ostrzega też, że im większa są napięcia psychiczne, tym większe ryzyko zgonu. Uczony powołuje się na metaanalizę 10 badań jakie w latach 1994-2004 przeprowadzono na 68 tys. osób w wieku co najmniej 35 lat. Ich celem było wykazanie do jakiego stopnia zaburzenia psychiczne mogą wpływać na stan zdrowia. Okazało się, że w przypadku umiarkowanego nasilenia depresji i lęku ogólne ryzyko jest o 20 proc większe, z kolei prawdopodobieństwo śmierci z powodu chorób serca zwiększa się o 29 proc. Silna depresja i napady leku zwiększają ryzyko zgonu aż o 94 proc. Osoby cierpiące na poważne choroby psychiczne, takie jak choroba dwubiegunowa oraz schizofrenia umierają nawet o 20 lat wcześniej. Prof. Glyn Lewis, psychiatra z University of Bristol radzi, żeby nie bagatelizować zaburzeń nastroju, choć nie należy też ich demonizować. Doradza, że jeśli nie potrafimy sobie radzić z napięciami psychicznymi, warto poddać się terapii kognitywnej. Pozwala ona nauczyć się jak w trudnych sytuacjach reagować mniej emocjonalnie. Prof. Gregg Fonarow, kardiolog z University of California w Los Angeles twierdzi jednak, że to nie wystarczy. "Nie ma dowodów, że leczenie depresji i lęku zmniejsza ryzyko zgonu z powodu chorób sercowo-naczyniowych. Jego zdaniem, o zdrowie trzeba zadbać całościowo. Należy leczyć nadciśnienie, zachować odpowiedni poziom lipidów, odchudzić się i regularnie ćwiczyć.