Rak trzustki charakteryzuje się ponad 90-procentową śmiertelnością. Odsetek chorych, którym nie udaje się wygrać walki z chorobą jest tak wysoki, ponieważ nowotwór jest bardzo trudny do wykrycia. - U większości chorych objawy są późne i pojawiają się wówczas, kiedy rak jest już rozsiany, z przerzutami - odległymi czy do sąsiadujących narządów, kiedy leczenie radykalne nie jest już możliwe - tłumaczył na antenie RMF FM prof. Jan Kulig, szef kliniki chirurgii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Rak trzustki długo nie daje żadnych objawów. Kiedy u chorych pojawiają się dolegliwości takie jak bóle brzucha, wymioty, biegunka, utrata masy ciała, powiększenie pęcherzyka żółciowego czy żółtaczka, na leczenie - w wielu przypadkach - jest już za późno. - Niestety u większości chorych rak lokalizuje się w takich częściach trzustki, które nie dają w ogóle objawów podmiotowych, tzn. takich, które chory odczuwa - tak jak to bywa w przypadku większości nowotworów. Natomiast kiedy takie objawy przychodzą, to zajęty jest już trzon trzustki, ogon, przestrzeń zaotrzewnowa, sąsiadujące narządy - dodał prof. Kulig. Rokowania, w przypadku wykrycia choroby w późnym stadium, nie są optymistyczne. Często chorzy trafiają do gabinetu lekarskiego w stanie, w którym na zabieg operacyjny jest już za późno. Kluczem do wcześniejszego wykrycia choroby może być częste badanie USG. Regularnie powinny badać się zwłaszcza osoby znajdujące się w grupie ryzyka. Zaliczają się do niej m.in.: osoby starsze, osoby, które w rodzinie miały chorych na raka trzustki, osoby przechodzące podejrzane przypadki żółtaczki lub uskarżające się na niejasne bóle w nadbrzuszu. Przeczytaj całą rozmowę prof. Jana Kuliga z Markiem Balawajderem z RMF FM