Jak powiedział dr Dariusz Piotrowski, dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie, bez krwi nie mogłyby działać szpitale. Samo Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie przeprowadza się 450 operacji serca rocznie, potrzebuje do tego celu kilkuset litrów krwi. Pierwsze próby przetaczania krwi podjęto już w XVII wieku, jednak początkowo często kończyły się niepowodzeniem. Dopiero dzięki odkryciu grup krwi, właściwej temperatury przechowywania (4 stopnie Celsjusza) oraz środków zapobiegających krzepnięciu stało się możliwe powszechne stosowanie przetaczania krwi - przypomniała dr Elżbieta Lachert z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii. Wprowadzone w ostatnich latach techniki pozwalające na przetaczanie krwi w układzie zamkniętym znacznie zmniejszyły ryzyko zakażenia krwi z zewnątrz, jednak nadal biorca krwi mógł zarazić się od dawcy - czego dowiodły tragiczne serie zakażeń wirusowymi zapaleniami wątroby typu B czy C oraz wirusem HIV. By temu zapobiec, stosuje się wiele środków bezpieczeństwa. Po pierwsze dawcy powinni być starannie dobrani (na podstawie ankiet i badań), a ich krew trafiać do biorców dopiero po upłynięciu pewnego czasu (by mogło się ujawnić ewentualne zakażenie). Pod drugie krew jest zawsze badana na obecność wirusów, a następnie poddawana obróbce (inaktywacji), która ma eliminować wszelkie szkodliwe czynniki. W tym celu używa się miedzy innymi nanofiltracji i różnych substancji niszczących wirusy. Wreszcie ważnym elementem jest wprowadzenie odpowiedniego systemu jakości - polskie centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa spełniają te warunki. Choć krew oddawana jest honorowo, wysokie koszty jej obróbki, magazynowania i przetwarzania sprawiają, że to drogi lek. Trwają prace nad sztuczną krwią, ale preparaty krwiozastępcze wciąż dalekie są od doskonałości. Oprócz pełnej krwi, w praktyce leczniczej stosuje się także preparaty krwiopochodne - na przykład samo osocze, krwinki czy płytki. Z krwi wytwarzany jest również medyczny klej fibrynowy, albuminy i immunoglobuliny. Szczególnym przypadkiem produktu krwiopochodnego są czynniki krzepnięcia - głównie VIII i IX, które trzeba stale podawać chorym na hemofilię. Bez nich łatwo mogliby się wykrwawić. Można je uzyskiwać z krwi, ale mogą też być wytwarzane dzięki rekombinacji genetycznej - na przykład przez zmienione genetycznie komórki zwierzęce. Nasze władze nie chcą kupować leków rekombinowanych, bo są o kilkadziesiąt procent droższe. Jak jednak zwracają uwagę przedstawiciele organizacji osób chorych na hemofilię, stosowanie pozornie tańszych krwiopochodnych preparatów czynników krzepnięcia może się dla pacjentów skończyć utratą zdrowia, zaś dla budżetu - wielokrotnie wyższymi wydatkami. Preparaty czynnika krzepnięcia przygotowuje się z krwi nawet dziesiątek tysięcy dawców, a chorzy na hemofilię muszą je przyjmować systematycznie. Wystarczy jeden lub kilku zarażonych dawców, by zakazić nawet 90 procent pacjentów z hemofilią - a oni z kolei mogą zarazić zdrowych. Irlandczycy już wiele lat temu zrezygnowali z krwiopochodnych czynników krzepnięcia na rzecz rekombinowanych, uzyskując korzyści finansowe i zdrowotne. W Polsce też mogłoby się to opłacić. Tyle, że aby to zauważyć, konieczna byłaby współpraca między Ministerstwem Zdrowia, NFZ i ZUS - podkreślił dr Wojciech Łuszczyna z Urzędu Rejestracji.