Niejednokrotnie prowadzono już badania na małą skalę, z których wynikało, że prąd elektryczny poprawia funkcję motoryczną, fluencję słowną i uczenie się języków. Eric Wassermann ze wspomnianego już instytutu używa techniki zwanej przezczaszkową bezpośrednią stymulacją prądem elektrycznym (TCDS - transcranial direct current stimulation). Prąd przykładany jest do do skóry badanych i przechodzi bezpośrednio do mózgu. TDCS znana jest od lat i w przeszłości próbowano nawet korzystać z tej techniki do poprawy zachowania osób chorych psychicznie. Oczywiście metody tej nie należy mylić z elektrowstrząsami. Osoby poddane TCDS odczuwają co najwyżej lekkie mrowienie. Stosowane w tej technice urządzenie jest bardzo proste i składa się z dziewięciowoltowej baterii (jej wykorzystanie do podawania leków przez skórę zostało zaakceptowane przez FDA) połączonej ze zmoczonymi gąbkami. Po przyłożeniu do głowy skóra traktowana jest przez 15 minut prądem o natężeniu 2-2,5 miliamperów, którym drażniona jest powierzchnia od 20 do 50 milimetrów kwadratowych. Z tych 2 miliamperów do mózgu dociera niewielka część. Zespół Wassermanna drażni w ten sposób boczno-grzbietową korę przedczołową, który to obszar jest odpowiedzialny za organizację, planowanie i pamięć krótkotrwałą. Wcześniejsze badania z wykorzystaniem technik obrazowania wykazały, że gdy człowiek próbuje sobie coś przypomnieć, uaktywnia się właśnie ten obszar. Wassermann przypuszcza więc, że podrażnienie go prądem usprawni pamięć. Wstępne wyniki badań pokazują, że drażnienie prądem pomagają w nauczeniu się i przywołaniu z pamięci listy 12 słów. Okazało się, że osoby z umocowanym na głowie TCDS szybciej przyswajały sobie coraz dłuższą liczbę słów, jednak w pewnym momencie krzywa szybkości uczenia się osób bez TCDS doganiała tych z TCDS. Naukowcy chcą teraz sprawdzić, czy TCDS będzie miało też dobry wpływ na przywoływanie słów z pamięci. Jeśli nie, to przynajmniej przyda się w początkowych fazach uczenia się. Początkowo Wassermann interesował się TCDS jako urządzeniem do nieinwazyjnej neurostymulacji, która miała służyć leczeniu osób z chorobami neurodenegeracyjnymi. Testy wykazały jednak, że u chorych z uszkodzonym mózgiem zastosowanie urządzenia nie przynosi żadnych efektów. Postanowił więc zbadać, czy może ono pomóc ludziom zdrowym. Naukowcy wciąż nie wiedzą, jak działa TCDS. Przypuszczają, że pobudza ono neurony tak, że są bardziej podatne na impulsy, które otrzymują od innych neuronów. Nie są jednak w stanie odpowiedzieć na znacznie ważniejsze pytanie - co dzieje się na poziomie synaps. TCDS samo w sobie nie wywołuje żadnej reakcji neuronów, dlatego też jest uważane za bezpieczeniejsze niż przezczaszkowa stymulacja magnetyczna. Tej drugiej metody używa się podczas terapii u osób po udarach, jednak nie jest ona całkowicie bezpieczna, gdyż wywołując reakcję na poziomie neuronów może prowadzić do uszkodzeń. Autor: Mariusz Błoński