Poinformowano o tym na poniedziałkowej konferencji prasowej w Warszawie. Jak przypomniał dyrektor Instytutu prof. Henryk Skarżyński, zapalenie zatok przynosowych jest jedną z najczęstszych przyczyn zgłaszania się pacjentów do lekarza pierwszego kontaktu. Dotyczy to wszystkich krajów leżących w umiarkowanej strefie klimatycznej. Szacuje się, że co drugi Polak przynajmniej raz w życiu przeszedł ostre zapalenie zatok przynosowych, a na przewlekłą postać tej choroby - tj. taką, która utrzymuje się powyżej 12 tygodni - cierpi ok. 15 proc. populacji. Schorzenie objawia się niedrożnością nosa oraz ropną wydzieliną. Towarzyszy mu silny ból lub uczucie rozpierania zlokalizowane różnie, w zależności od tego, które zatoki są zajęte - np. ból szczęki przy zajęciu zatok szczękowych, ból czoła - zatok czołowych, okolicy nasady nosa - gdy zajęte są zatoki sitowe, a szczytu głowy i ucha - gdy zatoki klinowe. Mogą też pojawić się zaburzenia węchu, bóle zębów, przykry zapach z ust. W przewlekłej postaci zapalenia zatok chorzy odczuwają silne zmęczenie. Choroba znacznie obniża jakość życia, upośledza funkcjonowanie i może być przyczyną częstych nieobecności w pracy. Według prof. Skarżyńskiego, niesie to ze sobą duże koszty ekonomiczne, które w Polsce nie zostały oszacowane. Ale na przykład w USA, gdzie zapalenie zatok dotyczy 16 proc. populacji, oblicza się je na 10 mld dolarów rocznie. - Szczególnie duże wydatki wiążą się z nawracającym zapaleniem zatok, które dotyczy 15-20 proc. pacjentów prawidłowo diagnozowanych i leczonych - podkreślił prof. Skarżyński. Nawroty choroby są przyczyną cierpienia pacjentów i trudno je leczyć. W skrajnych przypadkach mogą prowadzić do rozsiewania się miejscowej infekcji do innych tkanek, powodując na przykład zapalenie płuc, osierdzia, itd. Jedną z ważnych przyczyn nawrotów jest niedokładne usunięcie resztek wydzieliny ropnej z zakamarków zatok. Dzieje się tak przede wszystkim wówczas, gdy bakterie odpowiedzialne za infekcje zatok tworzą biofilm, czyli zwartą kolonię mikroorganizmów przylegających silnie do podłoża i do siebie nawzajem. W takiej kolonii bakterie są bardziej oporne na działanie antybiotyków i nawet metody operacyjne pozwalające przywrócić drożność zatok nie pomagają na długo. W oczyszczaniu ropnej wydzieliny pomaga płukanie zatok solą fizjologiczną (lub stężoną), jednak w przypadku biofilmu trudno to zrobić w mało inwazyjny sposób, bez uszkodzenia błony śluzowej zatok - zaznaczył prof. Skarżyński. Instytut Fizjologii i Patologii Słuchu jako pierwszy w Europie zakupił i zaczął stosować amerykańskie urządzenie Hydrodebrider do mikroinwazyjnego endoskopowego płukania i odsysania bakterii oraz biofilmu z trudnodostępnych zachyłków zatok, jak np. ściany przyśrodkowe i dno zatok szczękowych. Umożliwiają to montowane na rękojeści bardzo giętkie końcówki, z dużym zakresem ruchu. Jedna służy do płukania zatok szczękowych, sitowych i klinowych, a druga zapewnia dostęp do zatok czołowych. Z dotychczasowych badań wynika, że metoda ta ogranicza występowanie bakterii w zatokach o 99 proc., a jednocześnie jest bezpieczna dla wrażliwego nabłonka migawkowatego nosa i zatok - podkreślił prof. Skarżyński. Można ją stosować w czasie chirurgicznej operacji zatok, jak i w warunkach ambulatoryjnych. Podczas poniedziałkowej konferencji, dzięki połączeniu internetowemu z salą operacyjną, dziennikarze mieli możliwość oglądania jednej z pierwszych operacji z użyciem Hydrodebridera w Kajetanach. Prowadzono ją u 42-letniego pacjenta, u którego pierwsze objawy zapalenia zatok pojawiły się 15 lat temu i przez 10 lat były leczone farmakologicznie. Pacjent ten przeszedł również 2-krotne leczenie operacyjne nawrotów zapalenia zatok. W jego przypadku, koszty dotychczasowej terapii prof. Skarżyński ocenił na 75 tys. zł., nie wliczając w to kosztów absencji w pracy. Jak przypomniał, koszt operacji endoskopowej w Polsce wynosi ok. 5,5 tys. złotych, a jednorazowa końcówka do Hydrodebridera kosztuje 750 zł. Na razie specjaliści w Kajetanach stosują urządzenie w ramach testów. Pod koniec roku chcą przeanalizować skuteczność i opłacalność zabiegów z jego użyciem i zwrócić się do Narodowego Funduszu Zdrowia o możliwość refundacji ich kosztów. - Z wcześniejszych badań wynika, że metoda endoskopowego płukania i oczyszczania zatok pozwala skrócić czas trwania choroby, znacznie łagodzi dolegliwości oraz redukuje zagrożenie dla zdrowia i życia pacjenta, związane z rozsiewaniem bakterii do innych tkanek. Przyczynia się także do obniżenia kosztów terapii, wizyt lekarskich i dojazdów na nie oraz kosztów związanych nieobecnością w szkole czy pracy - podsumował prof. Skarżyński.