Rozpoczętą w 2004 r. misję Rosetta prowadzi Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Choć wcześniej były misje do komet, to - jak przypomniał w rozmowie z PAP Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik - nigdy nie udało się umieścić na powierzchni komety urządzenia badawczego i stamtąd prowadzić badania. - Naukowców czeka więc zupełnie nowe wyzwanie lądowania na obiekcie w Układzie Słonecznym, na którym wcześniej nie próbowano lądować - podkreślił. Jeśli wszystko odbędzie się zgodnie z planem, manewr lądowania rozpocznie się 12 listopada o godz. 9.35 polskiego czasu wypuszczeniem przez sondę Rosetta lądownika Philae. Potem sonda oddali się od komety oraz odpowiednio ustawi, aby utrzymywać łączność z lądownikiem. Po około siedmiu godzinach, czyli około 17.00 polskiego czasu, na Ziemię powinno dotrzeć potwierdzenie lądowania. Philae wyląduje na obszarze wskazanym wcześniej przez naukowców, a nazwanym "Agilkia". To określenie - pochodzące od nazwy egipskiej wyspy na Nilu w południowym Egipcie - ESA wybrała w konkursie, na który napłynęło ponad 8 tys. propozycji nazw ze 135 krajów. - Lądownik Philae, który osiądzie na powierzchni komety, zostanie do niej przyczepiony i będzie działał tak długo, aż wystarczy mu energii elektrycznej z baterii słonecznych. Przez kolejnych kilka miesięcy na komecie będą się działy bardzo ciekawe rzeczy, bo powoli zbliża się ona do Słońca i zaczyna być aktywna. Już teraz sonda Rosetta obserwuje wyrzuty strumieni gazu z komety, które my potem widzimy jako piękny warkocz rozciągający się na niebie - opisał Karol Wójcicki. Swój dział w misji Rosetta mają również Polacy. Wraz z lądownikiem, na powierzchni komety, znajdzie się też przyrząd Mupus skonstruowany przez naukowców z Centrum Badań Kosmicznych PAN. Po wylądowaniu na komecie wbije się w jej powierzchnie i będzie m.in. badał temperaturę. Z kolei film popularyzujący wiedzę o misji Rosetta, na zlecenie ESA, zrealizował Tomasz Bagiński, reżyser filmów animowanych, w tym nominowanej do Oscara "Katedry". Jest jednak jeszcze kilka momentów, w których ESA może podjąć decyzję o wstrzymaniu lądowania. Może to nastąpić 11 listopada, po uzyskaniu potwierdzenia co do parametrów orbity sondy, oraz w kolejnym dniu - w zależności od stanu przesyłania poleceń do lądownika. Na dwie godziny przed separacją Philae, Rosetta będzie musiała wykonać manewr korekcyjny, tak aby lądownik znalazł się na właściwym kursie. Chwila, która nastąpi po tym manewrze to ostania szansa na wstrzymanie misji. - Naukowcy podchodząc do takich zadań nie stawiają sobie z góry założeń. Próbnik, który znajdzie się na komecie Churyumov-Gerasimenko, przeprowadzi serię eksperymentów, które pozwolą zbadać wnętrze komety, skład chemiczny regolitu. Jednak to, co się na niej odkryje, okaże się z czasem - tłumaczył Wójcicki. Dodał, że na pewno uczeni chcą zrozumieć, jak zbudowane są komety. - Powstały one w początkach istnienia Układu Słonecznego i w dużej mierze składają się z lodu wodnego. Niektórzy twierdzą, że woda którą mamy na Ziemi, pochodzi właśnie z komet. Badanie takiej wody być może pozwoli nam lepiej zrozumieć początki naszej planety. Naukowców ciekawi też, czy jeśli za kometami przyszła na Ziemię woda, to czy mogło przyjść też życie w postaci prostych związków organicznych - powiedział rozmówca PAP. Sonda Rosetta swoją misję rozpoczęła w 2004 roku. Wtedy wystrzelono ją w przestrzeń kosmiczną. Z hibernacji wybudzono ją w styczniu br. po 957 dniach podróży w kierunku komety. Od tego momentu wykonała już sporo zadań. Jak informowała ESA, dwa pierwsze zdjęcia komety Churyumov-Gerasimenko sonda wykonała w marcu. W połowie października sfotografowała grupę skał na powierzchni komety, a największa z nich otrzymała nazwę "Cheops". Dzięki sondzie naukowcy ustalili też, że kometa uwalnia w przestrzeń kosmiczną wodę w tempie równym dwóm szklankom na sekundę.