Procedury odtworzenia długości, a następnie zespolenia przełyku dokonano u 17-miesięcznego dziecka ze skrajnie ciężką postacią wrodzonego niedorozwoju przełyku (tzw. długodystansowy odstęp). Przyrost długości tkanek niedorozwiniętego narządu wywołano przez wielodniowe stosowanie sił mechanicznych, uzyskanych przez wzajemne oddziaływanie silnych magnesów stałych. Autorska metoda krakowskich lekarzy zostanie zaprezentowana w październiku na Światowym Kongresie Chirurgów Dziecięcych w Delhi - poinformował doc. Adam Bysiek. - Wrodzona niedrożność przełyku to jedna z najcięższych, i trudnych do leczenia wad rozwojowych u noworodków. Polega ona na tym, że przełyk, czyli mięśniowa rurka łącząca gardło z żołądkiem, ma przerwaną ciągłość - powiedział doc. Adam Bysiek. Jak wyjaśnił, górny odcinek kończy się ślepo, a dolny przyjmuje różne postaci anatomiczne - jest zamknięty lub zrośnięty z innymi organami. Długoodcinkowa postać niedrożności przełyku występuje u ok. 5-10 proc. dzieci z tą wadą. Ponieważ niemożliwe jest tu natychmiastowe wykonanie zespolenia i odtworzenie ciągłości przełyku, dziecko skazane jest na wytworzenie przetoki żołądkowej (gastrostomii) przez chirurgiczne wszczepienie cewnika do podawania pokarmu bezpośrednio do żołądka, i równocześnie stałe odsysanie śliny z górnego odcinka ślepego przełyku za pomocą specjalnej pompy. Służy to temu, aby ślina nie przedostawała się do tchawicy, powodując śmiertelnie zagrożenie dziecka zachłyśnięciem. Procedura została wykonana u dziecka, u którego odległość między ślepo zakończonym górnym i dolnym odcinkiem przełyku wynosiła ok. 65 mm. Jest to odległość zbyt duża, aby wykonać klasyczną, skomplikowaną operację zespolenia napiętego przełyku. - Nie można było planować innych rozległych operacji ratunkowych, stosowanych przez nas w takich sytuacjach (przeniesienia żołądka lub części jelita do klatki piersiowej), ze względu na duże operacje brzuszne przebyte wcześniej przez dziecko z powodu innych wad towarzyszących przewodu pokarmowego - powiedział doc. Adam Bysiek. - Niezależnie od tego są to tzw. substytuty przełyku, rozwiązania przymusowe i niedoskonałe, obciążone wieloma niebezpieczeństwami wynikającymi z nieprzystosowania tych tkanek do wieloletniego pełnienia funkcji spełnianych przez przełyk - wyjaśnił chirurg. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat podejmowano próby związane z wydłużeniem obu odcinków przełyku, m.in. za pomocą srebrnych kulek wkładanych po otwarciu klatki piersiowej do zakończeń obu odcinków i przyciąganych do siebie nitką lub olbrzymiego elektromagnesu, do którego wkładano całe dziecko z metalowymi końcówkami w przełyku. Obie metody okazały się zbyt skomplikowane, obciążone ryzykiem powikłań i po nielicznych próbach zaniechane. Próby wyłącznie samego zespolenia przy pomocy magnesów wprowadzonych do obu końców niedrożnego przełyku opisali na początku br. w światowej prasie medycznej trzej lekarze z Argentyny. Jednak wykonywano je przy małym dystansie, ok. 25 mm, a więc w postaciach, w których można było wykonać klasyczne leczenie chirurgiczne, o czym piszą sami autorzy. W przypadku 17-miesięcznego chłopca, u którego odstęp wynosił blisko 70 mm, doc. Bysiek postanowił wykorzystać małe magnesy neodymowe o niezwykłej sile. Okazało się jednak, że przy takiej średnicy magnesów, jaka jest możliwa do włożenia do przełyku, i przy dzielącej je odległości, nie uda się uzyskać odpowiedniej siły przyciągania końcówek. Po odpowiednich wyliczeniach lekarze zdecydowali się więc na stymulowanie wzrostu dolnego odcinka przełyku z umieszczonym w nim magnesem za pomocą dużego magnesu umieszczonego na zewnątrz - przy szyi dziecka. Siłę magnesu zewnętrznego regulowano przy pomocy obliczeń; po dołożeniu kolejnych krążków magnesu chłopczyk wyglądał, jakby miał przyczepioną do barku puszkę coca-coli. Postępy w przyroście przełyku obserwowano przy pomocy zdjęć rentgenowskich. Po uzyskaniu odpowiedniego przyrostu dolnego odcinka przełyku, lekarze zastąpili magnes zewnętrzny krążkiem neodymowym, włożonym przez usta, bez otwierania klatki piersiowej, do zakończenia górnego odcinka przełyku. Do wnętrza dolnego odcinka, również bez operacji, przez otwór gastrostomii (przetoki żołądkowej) wprowadzono nowy dłuższy magnes. W ten sposób oba odcinki przełyku stymulowane były we właściwym kierunku do szybszego wzrostu poprzez dwa przyciągające się do siebie magnesy neodymowe. Cały czas kontrolowana była siła przyciągania, by magnesy nie przywarły do siebie, uszkadzając przełyk. W ostatnim etapie wydłużania magnesy przywarły do siebie. Zakończenia obu odcinków, które znalazły się między nimi, w ciągu kilku dni obumarły, a ścianki przełyku zrosły się w jedną całość. Złączone magnesy wydobyto z przełyku, który funkcjonuje normalnie. Cała procedura trwała dwa miesiące. - Zastosowaliśmy nowy pomysł, nawiązujący do rozwiązań, które przed laty wdrażano, ale się nie sprawdziły. Jak w całej nauce, dzięki ogólnemu postępowi można zrobić coś nowego, twórczo rozwijając idee poprzedników - powiedział doc. Bysiek. Na przeprowadzenie operacji według nowatorskiej metody zgodę musiała wydać komisja etyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zgodę wyrazili także rodzice dziecka. - Decyzja była łatwa, bo tak naprawdę nie dało się nic innego zrobić - powiedziała matka chłopca. - Byliśmy świadomi, że istnieje ryzyko, ale wiedzieliśmy, że jest to jedyna szansa, by poprawić życie naszego dziecka. Mogliśmy tylko docenić, że pan doktor mógł mu pomóc. Bardzo się cieszymy, bo jesteśmy nareszcie w domu, jak rodzina, zamiast w szpitalu - podkreśliła. Metoda była autorska do tego stopnia, że magnesy neodymowe doc. Bysiek zakupił na aukcji internetowej i własnoręcznie zabezpieczył je powłoką z żywicy syntetycznej, by neodym nie wchodził w reakcje chemiczne w organizmie dziecka. Magnesy takie znają kontrolerzy liczników elektrycznych i gazowych; służą m.in. do fałszowania odczytów przez nieuczciwych odbiorców. Podobnej operacji prawdopodobnie zostanie poddany kolejny pacjent, przebywający w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu.