Groby z pochówkami zwierzęco-ludzkimi są u Słowian bardzo rzadko spotykane, przy czym kości zwierzęce stanowią z reguły jedynie niewielką domieszkę. Odkrycie całego spopielonego zwierzęcia, zapewne spalonego na stosie razem ze zmarłym jest ewenementem. Analizy antropologiczne i archeozoologiczne wykazały, że na prawie 4 tys. odkrytych fragmentów słabo przepalonych kości tylko kilka jest ludzkich - najprawdopodobniej należą do mężczyzny zmarłego w wieku 30-40 lat. Reszta została określona jako szczątki konia, którego wiek udało się określić na nie więcej niż 3,5 roku. Grób pochodzi z VIII-IX wieku. "Wczesnośredniowieczne pochówki ciałopalne koni są bardzo rzadkie i zupełnie nietypowe dla Słowian. Spotykamy je praktycznie wyłącznie w północno-wschodniej Rusi, na obszarze objętym osadnictwem skandynawskim oraz ugrofińskim. Nieliczne pochówki datowane na VIII-IX w. zanotowano także nad środkową Dźwiną, na obszarze dzisiejszej Białorusi gdzie osadnictwo słowiańskie spotykało się z kulturą ludów bałtyckich" - informuje Miechowicz. "Być może udało nam się uchwycić nieznany element zwyczajów pogrzebowych na kształt znanej z okresów wcześniejszych, ale także z XIX-wiecznych badań etnograficznych, praktyki ponownego otwierania grobów jakiś czas po pogrzebie i dokonywania powtórnego pochówku" - przypuszcza badacz. W maju archeolodzy zamierzają kontynuować badania cmentarzyska.