Niedźwiedzie polarne potrzebują solidnej pokrywy lodowej, aby móc zawędrować na obszary, w których łatwiej jest łowić foki - ich główne źródło pożywienia. Naukowcy z Uniwersytetu Alberty, którzy przeanalizowali dane na temat zmian pokrywy lodowej od 1990 roku, zauważyli, że wraz ze wzrostem temperatur i cofaniem się granicy lodu spadła również liczba rodzących się niedźwiadków. Spodziewające się potomstwa samice chowają się w legowiskach na cały okres ciąży, dlatego muszą nagromadzić wystarczająco dużo tłuszczu, który umożliwi im przetrwanie ośmiomiesięcznego postu. Szybsze topnienie lodu skraca czas, w którym powinny skonsumować wystarczającą ilość pożywienia. Za pomocą modelu matematycznego badacze oszacowali, że znikanie lodu miesiąc wcześniej niż w latach 90. skutkuje tym, iż od 40 do 73 proc. samic nie wydaje na świat potomstwa. Jeżeli lód topi się dwa miesiące wcześniej, problem ten dotyka od 55 do nawet 100 proc. samic. Zgodnie z ostatnimi danymi Zatokę Hudsona zamieszkuje obecnie około 900 niedźwiedzi polarnych, o 300 mniej niż w ubiegłej dekadzie. Ze względu na to, że miejsce to jest bardziej oddalone na południe, jego mieszkańcy jako pierwsi odczuwają skutki globalnego ocieplenia. Naukowcy obawiają się, że jeżeli temperatury nadal będą rosły, przetrwanie niedźwiedzi w zatoce stanie pod znakiem zapytania. Według niektórych ekspertów do zniknięcia populacji może dojść najpóźniej za 30 lat.