O swoim odkryciu donoszą na łamach prestiżowego czasopisma The Lancet. Odkrycie może stać się istotnym krokiem na drodze do zmiany obowiązujących od lat standardów oceny zagrożenia atakiem serca. Zdaniem autorów studium, do uzyskania wiarygodnych danych na temat zagrożenia zawałem warto stosować badanie poziomu dwóch protein, apolipoproteiny B100 (apoB100) oraz apolipoproteiny A1 (apoA1). Przeprowadzona analiza statystyczna wykazała, że samo zaburzenie stosunku stężeń tych dwóch białek oznacza aż 54% ryzyka choroby, zaś uznawane obecnie za standard porównanie poziomu "dobrego" i "złego" cholesterolu (odpowiednio: HDL i LDL) pozwala na ocenę zaledwie 34% całkowitego ryzyka. Badanie poziomu apolipoprotein można określić jako rozwinięcie stosowanej dotychczas metody. Warto bowiem wiedzieć, że apoB100 jest jednym ze składników LDL, czyli tzw. "złego cholesterolu", będącego w rzeczywistości kompleksem białkowo-lipidowym, którego zadaniem jest transport lipidów z wątroby do innych organów. ApoA1 wchodzi z kolei w skład HDL, odpowiedzialnego m.in. za transport cholesterolu do wątroby, gdzie dochodzi do jego wiązania i usuwania z organizmu wraz z żółcią. Co ciekawe, zaledwie rok temu przeprowadzono podobne badanie, które przyniosło dokładnie przeciwne rezultaty. Jego autorami byli badacze biorący udział w Framingham Heart Study, prowadzonej przez wiele lat analizie stanu zdrowia populacji niewielkiego miasteczka w Stanach Zjednoczonych. Naukowcy stwierdzili, że badanie stosunku apoA1/ApoB100 nie zwiększa skuteczności oceny ryzyka zawału. Warto jednak zaznaczyć, że badanie to obejmowało zaledwie 3300 osób, czyli ośmiokrotnie mniej, niż studium, którego wyniki opublikowano w The Lancet. Inni eksperci wymieniają także inne wady przeprowadzonego studium. Twierdzą oni między innymi, że analizie poddano wyłącznie dane na temat osób po zawale, przez co nie jest pewne, czy uzyskane informacje można odnieść dla całej populacji. Pojawiają się także wątpliwości natury technicznej - naukowcy badali krew przechowywaną w ujemnych temperaturach, przez co wiarygodność rezultatów może być zaburzona. Pomimo kilku niedociągnięć, opublikowane wyniki można uznać za potwierdzenie coraz częstszej ostatnio hipotezy, że badanie stosunku apoA1/apoB100 może być bardziej wiarygodne od pomiaru stężenia całych apolipoprotein poszczególnych rodzajów. Na pytanie, kiedy nowa technika mogłaby zostać wprowadzona do pratyki klinicznej, pracujący przy Framingham Heart Study lekarz Peter Wilson odpowiada: Kluczem jest technologia. Pomiar [stężenia] cholesterolu jest wiarygodny, a my wiemy, co znaczą jego wyniki. Nie mamy doświadczenia z apolipoproteinami w środowisku klinicznym. Nieliczne szpitale, jak ten w szwedzkim mieście Uppsala, planują wprowadzenie w najbliższym czasie testów nowej generacji jako uzupełnienie tradycyjnej metody. Czy poprawi to jakość diagnostyki tego niezwykle częstego zaburzenia, przekonamy się najprawdopodobniej za kilka lat. Autor: Wojciech Grzeszkowiak