W ten sposób upamiętniano zmarłych, osoby zaginione oraz akcje charytatywne. Naukowcy wskazują na zagrożenia, jakie stwarza to dla zwierząt, które zjadają pęknięte baloniki. Masowe wypuszczanie balonów zostało zakazane w wielu miejscach na świecie, ale liczba balonów znajdowanych na brytyjskich plażach wzrosła ponad 3-krotnie w ciągu ostatnich dwunastu lat: z 3,4 do 11,5 na kilometr kwadratowy. Żółwie połykają plastikowe i gumowe pozostałości, przez co dochodzi do zablokowania światła jelita. Zwierzęta umierają z głodu w wodach pełnych prawdziwego pokarmu. Podobne niebezpieczeństwa zagrażają delfinom, waleniom, rekinom, rybom czy ptakom. W przypadku mniejszych egzemplarzy istnieje też ryzyko zaplątania we wstążeczkę albo uduszenia. Stąd akcja "Don't Let Go", o której opowiedziała dziennikarzom Gill Bell z MCS. Dla mieszkańców morza kolorowy obiekt pływający na powierzchni jest czymś do zjedzenia. W ciągu 10 lat na plażach odnotowaliśmy 260-proc. wzrost liczby balonów, a to tylko plaża. Sądzimy, że w toni wodnej jest ich dużo, dużo więcej. Przedstawiciele MCS próbują przekonać brytyjskie władze i organizatorów imprez, by świętować ważne okazje w inny sposób. Sugerują też, że jeśli już muszą się pojawić balony, lepiej je wypełnić zwykłym powietrzem, a nie lekkim helem. Baloniki z tym ostatnim ulatują wysoko, a następnie pokonują wiele kilometrów. Miłośnicy dzikiej przyrody przyznają, że lateksowe balony ulegają ostatecznie biodegradacji, ale jest to wolny proces, zwłaszcza w wodzie. Zanim więc znikną, wiele, niekoniecznie dobrego, może się jeszcze wydarzyć... Autor: Anna Błońska