Czy mój mózg wie więcej ode mnie? Czy elektryczny wzorzec mojego mózgu może udowodnić moją niewinność? Co właściwie powinien zrobić podejrzany - poszukać dobrego prawnika czy dobrego neurobiologa? Te pytania zaczynają zadawać sobie wszyscy uczestnicy procesów sądowych. Nie powinno to jednak nikogo dziwić przede wszystkim dlatego, że wiedza dotycząca sposobu funkcjonowania ludzkiego mózgu może mieć wielkie znaczenie dla treści wydawanych wyroków. 25 lat w więzieniu, mózg go uniewinnił Przekonał się o tym Terry Harrington, który w 1978 roku został skazany na dożywocie za zabójstwo stróża nocnego. Harrington miał wówczas 17 lat i nigdy nie przyznał się do winy, argumentując, że w trakcie zabójstwa był na koncercie w innym mieście. Sąd skazał go jednak na dożywocie na podstawie zeznań naocznych świadków i dowodu w postaci śladu prochu na ubraniu. Po 23 latach w więzieniu Terry Harrington ponownie stanął przed sądem w stanie Iowa, domagając się dopuszczenia dowodu z badania EEG. Polega ono na rozmieszczeniu na powierzchni czaszki elektrod, które analizują zmiany w potencjałach elektrycznych mózgu, będące wynikiem jego aktywności. W jaki sposób owe badanie mogło pomóc skazanemu na dożywocie? Otóż neuronaukowcy zidentyfikowali falę P300, pojawiającą się w jedną trzecią sekundy po dotarciu do mózgu informacji, które są mu znane. Mózg Harringtona nie reagował tak jak powinien reagować mózg mordercy, ponieważ obrazy z miejsca zbrodni nie powodowały pojawienia się fali P300. Z kolei obrazy z koncertu, na którym - jak twierdzi - był, były przyczyną wystąpienia tego zjawiska. Warto dodać, że mózg reaguje automatycznie na przesyłane obrazy, stąd nie ma możliwości oszukania EEG. Innymi słowy: mózg nie może kłamać. W trakcie procesu wykazano, że wzorzec elektryczny mózgu Harringtona odbiega znacząco od wzorca osoby, która mogłaby zostać uznana za mordercę. Terry Harrington po 25 latach więzienia został oczyszczony z zarzutów i zwolniony z więzienia. Technika wykorzystana w tym procesie nosi już dzisiaj nazwę brain fingerprinting i cieszy się coraz większą popularnością w Stanach Zjednoczonych. Teoria i praktyka neurolaw Ten niesamowity przykład wykorzystania współczesnej wiedzy i techniki w procesie karnym stawia przed teoretykami i praktykami prawa zupełnie nowe wyzwania. Próby łączenia neuroscience i prawa noszą dziś nazwę neurolaw. Wachlarz problemów i zagadnień związanych z przerzucaniem mostów pomiędzy naukami przyrodniczymi i prawnymi jest jednakże o wiele bogatszy niż można to zaobserwować na przykładzie Terry'ego Harringtona. W pierwszej kolejności warto się przyjrzeć filozofii prawa, która - tak jak każda gałąź wiedzy - zmaga się ze swoimi odwiecznymi problemami. W jej przypadku takimi zagadnieniami są między innymi: spór o autonomię decyzyjną podmiotu prawa, jego racjonalność, wpływ emocji na rozumowania prawnicze, zagadnienie wolnej woli i odpowiedzialności w prawie karnym, zjawisko psychopatii i jej znaczenia dla prawa karnego. Wydaje się, że konsekwentny rozwój neuronauk może pozwolić na zaproponowanie w niedalekiej przyszłości nowych odpowiedzi na powyższe pytania. Wiemy coraz więcej o biologicznych podstawach decyzji sędziów wydających wyroki i obywateli podejmujących istotne z punktu widzenia prawa decyzje (zawarcie umowy kupna-sprzedaży). Podobnie zaczynamy rozumieć specyfikę działań w afekcie czy mechanizm postępowania psychopatów. Ta wiedza w niedługim czasie zapewne przedostanie się do mainstreamu prawniczego, a chwilę później sprawi, że prawodawcy zaczną zadawać pytania o właściwe wykorzystanie nowej wiedzy w procesie stanowienia prawa. Nowe możliwości Jak można zaobserwować na przykładzie Terry'ego Harringtona, proces karny już zaczął się zmieniać. Neuroscience zaczyna wkraczać na sale sądowe. Zwiększa się tym samym zapotrzebowanie na tzw. neurolawyers, czyli osoby łączące wiedzę prawniczą z wiedzą neuronaukową. Nie tylko prawo karne czekają zmiany - niezwykle interesujące perspektywy pojawiają się też przed prawem pracy. W niedalekiej przyszłości będzie można zbadać, czy pracodawca w swoich decyzjach nie kieruje się uprzedzeniami rasowymi, płciowymi, religijnymi i, w razie stwierdzenia takiej sytuacji, próbować ją zmienić. Nie tylko pracodawcy powinni się obawiać zmian. Już dzisiaj w Stanach Zjednoczonych osoby chcące zatrudnić się w policji przechodzą kontrolę, która ma wykazać, czy ich mózgi są uprzedzone rasowo (nawet gdy oni sami twierdzą, że nie mają żadnych uprzedzeń). Nowe zagrożenia Neurolaw obejmuje więc swoim zasięgiem teorię i praktykę prawniczą, jak również konsekwencje wynikające z wykorzystywania nowej wiedzy. Jest to interesujące również dlatego, że można już dziś usłyszeć głosy przestrzegające przed szybkimi zmianami. Prawnicy zaczynają dostrzegać problemy, które mogą pojawić się na etapie wykorzystywania nowych technik w procesach sądowych. Czy każdy podejrzany powinien poddać się badaniu EEG? Czy w takim wypadku odebrane mu zostanie prawo do obrony? Czy w rozmowach kwalifikacyjnych testy wykrywające nieuświadomione uprzedzenia nie stanowią pogwałcenia podstawowego prawa człowieka do prywatności własnych myśli? Czy w związku z tym powinniśmy wykorzystywać neuroscience wszędzie, gdzie możemy, czy jednak powinniśmy postawić wyraźne granice, a jeżeli tak, to gdzie? Neurolaw niewątpliwie stanowi bardzo ciekawy paradygmat badawczy, którego rozwój w najbliższym czasie będzie się nasilał. Ważne, by cena, którą społeczeństwo będzie musiało zapłacić za zmianę funkcjonowania prawa, nie była za wysoka, a korzyści powinny przewyższać zagrożenia. Dr Radosław Zyzik Materiał udostępniony dzięki uprzejmości Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych