Przypominający bardziej psa lub wilka tasmański tygrys wyginął przed prawie 65 laty - po 100 latach brytyjskiej kolonizacji kontynentu australijskiego. W 1933 r. udało się schwytać ostatniego żyjącego na wolności przedstawiciela tych zwierząt, który przeżył w ZOO w Hobart zaledwie 3 lata. Niestety nie zachowały się po nim żądne nadające się do klonowania komórki. Uczeni dysponują jedynie dość dobrze zachowanymi tkankami małego tygryska przechowywanego w słoju od 1866 r. Całe szczęście, że zanurzono je w alkoholu, a nie w formalinie (roztworze wodnym formaldehydu) znacznie bardziej niszczącej DNA w zakonserwowanych komórkach. Australijczycy mają zatem nadzieję, że jest w nich jeszcze kwas nukleinowy nadający się do klonowania metodą, jaką powielono owcę Dolly. Przy ogromnym postępie w dziedzinie klonowania możliwym będzie wkrótce ożywienie dawno wymarłych zwierząt nawet z kawałka ich zakrzepłej krwi, znajdującej się np. wewnątrz komara zakonserwowanego w bursztynie. Cesare Galli z Laboratorio di Tecnologie della Riproduzione wyhodował już buhaja rasy Brown Swiss, do klonowania którego użył jądra komórkowe leukocytów - białych ciałek krwi. Za kilka lat możliwości badaczy mogą być jeszcze większe, co zmusza do poważnego traktowania najbardziej nawet wydumanych pomysłów, jak sklonowanie mamuta, a nawet neandertalczyka, którego pozostałości DNA sprzed 100 tysięcy lat wyizolował prof. Svante Paabo z Uniwersytetu Monachijskiego.