(tekst ukazał się na łamach "Tygodnika Powszechnego". Publikujemy go w związku z odbywającym się w Krakowie Copernicus Festival. Zapraszamy do śledzenia wydarzeń festiwalowych na stronach Interii oraz w naszym serwisie specjalnym) *** Choć nie grozi nam spotkanie słonia wbijającego młotkiem gwoździe albo czapli powalającej piłą łańcuchową drzewa, to jednak zwierzęta mogą zaskoczyć nas swoją pomysłowością i szerokim wachlarzem sposobów na dopięcie swego, zahaczających o to, co moglibyśmy nazwać "wykorzystywaniem narzędzi". Czym właściwie są narzędzia? Intuicyjnie rozumiemy przez nie przedmioty takie jak młotek, piła czy strzykawka - każde to samodzielny obiekt, stworzony z materiałów w taki sposób, by nadać mu nową, jasno określoną funkcję. Kluczem jest tutaj celowe przekształcenie naturalnie występujących obiektów i materiałów. Przecież drewno i rudy żelaza nie powstały po to, by pomóc nam wbijać gwoździe. Podobnie węglowodory aromatyczne i organiczne związki azotowe nie istnieją dlatego, że da się z nich uformować strzykawki. W przypadku zwierząt problem jest znacznie bardziej złożony: skrzydlatego czy kudłatego zwierzaka nie zapytamy, czy danego obiektu używa on z premedytacją w innym niż "typowy" celu. Czasami tego typu ocena jest bardzo trudna. Uwaga na dzięcioły Rozważmy taki przykład: od wielu lat biorę udział w badaniach ptaków dziuplaków na Gotlandii. To prawdziwy ptasi raj na samym środku południowego Bałtyku. Od lat 80. XX w. Uniwersytet w Uppsali utrzymuje tam dużą populację sikor i muchołówek, gnieżdżących się w drewnianych budkach, których zachowania i biologię przybywają badać naukowcy z całego świata. Gotlandia ma wielką przewagę nad innymi siedliskami dziuplaków na kontynencie europejskim: tamtejsze ptaki właściwie nie mają naturalnych wrogów - zdziczałych i udomowionych kotów, kun, łasic i innych ssaków drapieżnych, dziesiątkujących leśne populacje dziuplaków choćby w Polsce. Ale jest jeden naturalny przeciwnik, dość nietypowy: dzięcioł duży. Dzięcioły to także drapieżniki, z reguły jednak żywią się owadami oraz ich larwami wydobywanymi spod kory drzew. Nie gardzą także innymi źródłami zwierzęcego pokarmu, a bezbronne pisklęta ptaków to łup niemalże idealny: nie uciekają, są łatwe do znalezienia i najczęściej łatwe do zdobycia, w końcu niewielka sikorka czy muchołówka nie ma wielkich szans z dzięciołem. Gotlandzkie dzięcioły wypracowały bardzo ciekawy sposób zdobywania swoich pisklaczych przekąsek: podlatują do drewnianej budki lęgowej i siadają na jej przedniej ściance, umieszczając dziób tuż przed otworem budki. Gniazdo najczęściej znajduje się na samym dnie budki, zabezpieczonej dodatkowo przez ornitologów deseczką, przybitą wokół otworu wlotowego, dlatego sięgnięcie przez dziurę do samego gniazda jest niemal niemożliwe. Dzięcioł wykorzystuje jednak zachowanie piskląt, które słysząc ruch i drapanie pazurków na zewnątrz budki, spodziewają się pojawienia się rodziców z pokarmem. Zaczynają więc podskakiwać, by znaleźć się jak najbliżej wylotu budki i wygrać rywalizację z rodzeństwem o kąsek pożywienia. Dzięcioł tylko na to czeka i bez problemu wyławia przez dziurę podekscytowane i niepodejrzewające niczego pisklęta. Czy takie zachowanie dzięcioła to już "użycie narzędzia"? Oczywiste jest, że dzięcioł wykorzystuje tutaj samą formę i materiał budki - nie udało nam się jak dotąd zaobserwować podobnej taktyki w naturalnych dziuplach, wydrążonych w pniu drzewa. W dodatku nie jest to żadna "automatyczna" zdolność posiadana przez wszystkie dzięcioły - do tej pory widziałem takie zachowanie tylko na Gotlandii, gdzie liczba zawieszonych na drzewach budek musiała stworzyć odpowiednie warunki do nauczenia się tego typu techniki. Jest to więc umiejętność związana z konkretną populacją (lub populacjami) tego gatunku. (na kolejnej stronie przeczytasz o młotach, kowadłach i ptasich spiżarniach)