W takim wypadku leczenie można ograniczyć do zabiegu chirurgicznego i naświetlań i nie stosować wyniszczającej organizm chemioterapii. W samych Stanach Zjednoczonych problem dotyczy do 100 tysięcy kobiet rocznie, u których trudno było do tej pory ocenić ryzyko rozprzestrzeniania się choroby. Nowy test bada aktywność kilkunastu genów odpowiedzialnych za wzrost komórek i na tej podstawie ustala, do jakiej grupy ryzyka zakwalifikować dany przypadek. Test został dopuszczony już do użycia przez Federalną Komisję Żywności i Leków. Jest jednak dość kosztowny. Na rynku amerykańskim jego cena przekracza 3 tysiące dolarów.