Dzięki językowi potrafimy skutecznie opowiadać, komentować, przekonywać, narzekać, złorzeczyć i przeklinać, mimo że nie grzeszy on precyzją, a my notorycznie łamiemy związane z nim standardy poprawności. Choć nasza codzienna komunikacja zazwyczaj jest wystarczająco płynna i przynosi oczekiwane rezultaty, czasami towarzyszy nam przeczucie, że używane przez nas słowa rozmijają się z naszymi myślami. Zazwyczaj sądzimy, że treści naszych myśli są bogatsze względem tego, co potrafimy wyrazić. Czasami, gdy zmagamy się z jakimś problemem, w najmniej oczekiwanym momencie nachodzi nas poczucie, że znaleźliśmy rozwiązanie. Mówimy wówczas o ,,olśnieniu", ,,oświeceniu" czy ,,natchnieniu" i jesteśmy przekonani, że udało nam się rozstrzygnąć nurtującą nas kwestię, choć nie działo się to przy użyciu słów. Co więcej, radość z odkrycia ustępuje nierzadko miejsca frustracji, gdy chcielibyśmy wyrazić to, o czym myśleliśmy. Próba wypowiedzenia lub zapisania tego, co dla naszego umysłu jest jasne i wyraźne, okazuje się wyjątkowo trudna. (Nie)giętki język i myśląca głowa Wyrażanie naszych stanów wewnętrznych okazuje się tym bardziej skomplikowane, im niższy jest stopień ich introspekcyjnej dostępności. Innymi słowy, gdy ,,kotłują nam się myśli", nadanie im postaci językowej może stać się po prostu niewykonalne. Chociażby z tego względu niełatwo jest mówić o przeczuciach czy emocjach, jak również tworzyć poprawne i merytoryczne wypowiedzi w stanach pobudzenia emocjonalnego. Przewaga myśli względem możliwości ich wyrażenia ma także dobre strony. Przede wszystkim znacznie ułatwia ona zapamiętywanie tego, co słyszymy lub czytamy, bez konieczności zakodowania niuansów dotyczących składni wypowiedzi i okoliczności usłyszenia komunikatu. Ze wszystkich aspektów czyjejś wypowiedzi po prostu wybieramy te, które w danej sytuacji są dla nas najważniejsze. Najczęściej skupiamy się na treści, a nie na związanej z nią sytuacji czy budowie przekazu. Treść zakodowana w naszym umyśle może zostać zrekonstruowana zasadniczo bez tych środków składniowych, które występowały w komunikacie oryginalnym, a także w odmiennym kontekście. Oczywiście zdarza się, że dokładne zapamiętanie składni czy kontekstu ma kluczowe znaczenie. Jeśli o nich zapomnieliśmy, to mimo odtworzenia sensu czyichś słów gnębi nas to, "jak on to powiedział?", albo "gdzie ja to przeczytałem?". Występowanie opisanych zjawisk jest dość oczywiste, jednak ich wyjaśnienie w ramach potocznych poglądów dotyczących myślenia okazuje się problematyczne. Na co dzień sądzimy bowiem, że nasze myślenie - poza wyjątkowymi sytuacjami, generowanymi na przykład przez stan zakochania czy upojenia alkoholowego - rozgrywa się w języku naturalnym, jest jakimś rodzajem cichego mówienia do samego siebie. Tak więc różnica między myśleniem a mówieniem polegałaby na, odpowiednio, braku lub obecności wokalizacji. Tymczasem, jak mogliśmy zauważyć, nasze umysły pracują dość wydajnie, co nie zawsze idzie w parze z możliwością wyrażenia rezultatów tej pracy. Język myśli Jedna z prób wyjaśnienia problemów związanych z myśleniem i mówieniem jest związana z hipotezą tak zwanego języka myśli (mysleńskiego, mentalskiego, ang. mentalese). Głosi ona, że myślenie realizowane jest w pewnym specyficznym języku, składającym się z reprezentacji dla pojęć oraz składni nadbudowanej nad ich fizycznymi własnościami. Przede wszystkim nasze myślenie dokonuje się w oparciu o pojęcia, czyli umysłowe odpowiedniki przedmiotów i stanów rzeczy. Niektóre z pojęć mają charakter wrodzony, inne zaś wymagają poznawczych kontaktów ze światem zewnętrznym. Pojęcia mogą oddziaływać na siebie, stanowią podstawę ludzkiej aktywności, a ich treść oraz sposób funkcjonowania są dostępne naszej świadomości. Jednak introspekcyjny wgląd do naszych myśli skutkuje złudzeniem co do ich autonomii. Właściwy mechanizm odpowiedzialny za przetwarzanie i powstawanie pojęć jest usytuowany na poziomie mózgowym. Tam mianowicie mamy do czynienia z systemem reprezentacji dla treści naszego życia umysłowego. Elementy tego systemu mają charakter fizyczny (czy też fizjologiczny) , są - jak głosi jedna z wersji hipotezy języka myśli - stanami elektrochemicznymi mózgu. Tak pojęte reprezentacje oczywiście nie posiadają tego, co zwykliśmy nazywać treścią. Jednak ich fizyczna charakterystyka pozwala podać ich opis syntaktyczny. Elektrochemiczne klucze i kłódki Można powiedzieć, rozwijając metaforę wprowadzoną przez Jerry'ego Fodora, że reprezentacje to swoiste klucze i kłódki. Kształt każdego z kluczy wpływa na to, która z kłódek nie stawi mu oporu. Skuteczność otwierania jest zatem zrelatywizowana do fizycznych własności, a nie tego kto wykonał klucze i kłódki, ile one kosztowały i czy je można podrobić. Co więcej, posługiwanie się zestawem kluczy i kłódek jest możliwe nawet wówczas, gdybyśmy nie wiedzieli na czym polega dopasowanie jednych i drugich, do czego służą oba przedmioty ani jak się nazywają. Efektywne zamykanie i otwieranie mogłoby się dokonywać nawet wtedy, gdybyśmy nie odróżniali klucza od kłódki - za pomocą instrukcji takich jak: 1) To włóż Tu, 2) spróbuj przekręcić, 3) jeżeli się udało, nie rób nic, 4) jeżeli się nie udało, To włóż Tam... Pomijając nieistotne uproszczenia związane z tym obrazem, otrzymujemy ilustrację jednej z bardzo wpływowych idei ubiegłego stulecia, mianowicie maszyny Turinga. Zobacz również: Najważniejsza maszyna na świecie Oczywiście koncepcja Turinga nie była rezultatem inspirującego wpływu pomysłodawców języka myśli. Odwrotnie, to oni są spadkobiercami idei angielskiego matematyka, przyjmując założenie, że na fundamentalnym dla naszego umysłu poziomie działamy tak, jak komputery. Co to jednak znaczy? Maszyna Turinga obserwuje pewien nośnik informacji, na podstawie których podejmuje odpowiednie działania: zapisanie lub wymazanie jakiegoś symbolu, przesunięcie nośnika informacji o jedno pole w prawo lub w lewo oraz, ostatecznie, przyjęcie nowej konfiguracji. Każda konfiguracja to rezultat ustosunkowania się maszyny do poprzedniego stanu i wykonania odpowiadającej temu stanowi instrukcji. Na przykład (nadal korzystając z metafory z kłódkami i kluczami): 1) weź To i Tamto, 2) dopasuj do siebie, 3) jeżeli dopasowałeś To Tam, to wróć do pierwszej sytuacji, 4) jeżeli nie dopasowałeś Tego Tam, to zamień To lub Tamto i wróć do drugiej sytuacji, 5) jeśli każde To dopasowałeś do jakiegoś Tamtego, zatrzymaj się. W tym przypadku działanie polegałoby na: dobieraniu klucza i kłódki, próbie ich dopasowania oraz zmianie jednego z tych przedmiotów na inny tego samego typu, o ile dopasowanie się nie powiodło. Turing twierdził, że to co nazywamy myśleniem ma charakter maszynowego procesu. To, że o nasze czynności mentalne opisujemy jako celowe czy świadome, może być rezultatem pewnego złudzenia, albo dodatkiem, który nie ma wpływu na specyfikę samego myślenia. Biologiczna maszyna Turinga? Odpowiedź na pytanie, czym jest myślenie (i czy maszyny mogą myśleć) wymaga osobnego omówienia. Gdybyśmy jednak założyli, że "naszych głowach" funkcjonuje jakiś biologiczny wariant maszyny Turinga, to jak wyglądałoby jej działanie? Język myśli składa się z reprezentacji dla naszej wiedzy pojęciowej. Każda z takich reprezentacji ma możliwość przyczynowego oddziaływania na inne, ze względu na swoją składniową charakterystykę. Oddziaływanie pomiędzy reprezentacjami ma - jak w przypadku maszyny Turinga - charakter algorytmiczny. Rezultatem istnienia takiego mechanizmu jest bardzo duża skuteczność naszych operacji mentalnych. Zdania wypowiedziane, usłyszane czy zapamiętywane przekształcane są na pojęcia, co odpowiada wybiórczości naszych interakcji ze światem. Pojęcia uruchamiają odpowiednie reprezentacje, te zaś są przekształcane przez odpowiedni mechanizm. Bezrefleksyjność tego procesu decyduje o jego skuteczności, zaś jego efekt końcowy może nas olśnić, choć niekoniecznie będzie można o nim powiedzieć. W końcu język, choć giętki, nie zawsze może powiedzieć wszystko, o czym pomyśli głowa. Robert Piechowicz Czy z perspektywy ewolucyjnej umieranie ma sens? Czy jest w nas coś nieśmiertelnego? Dlaczego się starzejemy, a nie pozostajemy wiecznie młodzi? M.in. na te pytania odpowie w kolejnym wykładzie z cyklu "Granice nauki: zmuszamy do myślenia!" prof. Adam Łomnicki w środę, 14 listopada o 18:30 w Winiarni i Winotece Winoman (ul. św. Tomasza 7, Kraków). Wstęp wolny. Zapraszają: serwis GraniceNauki.pl oraz Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych.