- To, że człowiek stanął na Księżycu zaledwie 12 lat po wystrzeleniu sztucznego satelity Ziemi w 1957 roku, dowodzi niesłychanego rozpędu badań kosmicznych w tamtym okresie. Eksplorację przestrzeni kosmicznej wprowadziły one na bardzo wysoki poziom - ocenia wydarzenia sprzed 40. lat dr Ziołkowski. Naukowiec uważa, że choć sama eksploracja Srebrnego Globu była ciekawa - bo badania dużo powiedziały o jego powstaniu, to jednak dla astronomii ważniejsze było coś innego. - Instrumenty astronomiczne, którymi badano kosmos, zaczęto wynosić poza atmosferę ziemską na pokładach satelitów i sond kosmicznych. Dla astronomii było to niebywałe poszerzenie możliwości obserwacyjnych - podkreśla. Precyzuje, że dzięki temu można było spoza Ziemi obserwować emisję np. wysokoenergetycznych źródeł promieniowania we wszechświecie. Jak dodaje, to promieniowanie niesie ze sobą informacje o rozmaitych gwałtownych wydarzeniach zachodzących w przestrzeni kosmicznej np. wybuchach. - Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że współcześnie płaszczyzną największego rozwoju nowych technologii, sposobów organizacji pracy jest właśnie eksploracja przestrzeni kosmicznej - zaznacza dr Ziołkowski. Jako przykład podaje działanie sztucznych satelitów, które przenoszą fale telekomunikacyjne z każdego miejsca kuli ziemskiej w każde inne, co umożliwia telekomunikację, łączność telewizyjną i radiową z całym światem. Paradoksalnie - zauważa uczony - siłą napędową badania kosmosu, a tym samym skoku cywilizacyjnego była rywalizacja polityczna. Jednak - jak wyjaśnia rozmówca - wojny zawsze były mechanizmem napędu nowych technik, dzięki nim rozwijały się np. sposoby produkcji broni. Pytany, czy nie powinniśmy czuć się nieco rozczarowani tym, że w ciągu 40 lat na Księżycu nie pojawiły się np. stałe bazy, że od dawna ludzie już się tam nie pojawiają, dr Ziołkowski mówi: - Trzeba zadać sobie pytanie, po co mielibyśmy tam lecieć. Jak zauważa, do tej pory nie było jasno skrystalizowanych celów, dla których warto byłoby ponosić wielkie koszty takich misji. - Dziś mówi się o tym, że warto wrócić na Księżyc i zrobić tam jakąś bazę, która mogłaby służyć jako stacja przesiadkowa do lotu na Marsa - dodaje. I choć sam uczony chciałby, żeby człowiek poleciał na Czerwoną Planetę, to cele takiej ekspedycji - jego zdaniem - również nie są sprecyzowane. - Oczywiście człowiek kiedyś tam poleci, na takiej samej zasadzie jak poleciał na Księżyc. Chcemy po prostu przekraczać bariery i granice - ocenia. Według dra Ziołkowskiego technicznie lot na Marsa jest już możliwy. Pozostają jednak dwie bariery - ekonomiczna i psycho-fizyczna człowieka. - Trudno przewidzieć czy organizm człowieka pokona trudności, które wiążą się z bardzo długim lotem w stanie nieważkości i zamknięciu w ogromnie stresujących sytuacjach - zaznacza. - Dziś w zasadzie realizujemy mit o "Dedalu i Ikarze". Tylko po co to wszystko? - zastanawia się naukowiec. Zwłaszcza, że - jak podkreśla - współczesne badania opierają się nie na spektakularnych działaniach - takich jak budowa bazy na Księżycu czy lądowanie na Marsie - ale na wysyłaniu sond kosmicznych, które poruszają się po całym Układzie Słonecznym. Właśnie to służy nam do rozwoju techniki, generuje rozwój przemysłu, gospodarki w bardzo różnych dziedzinach - przekonuje rozmówca.